Volkswagen, podobnie jak inni producenci samochodów przyznają, że nie są w stanie zarabiać pieniędzy na sprzedaży samochodów elektrycznych. Zieloni ostrzegają z kolei przed inwestowaniem w silniki benzynowe i typu Diesel… A elektromobilność przynosi nic innego, jak straty. Niemcy zbytnio pospieszyli się z wprowadzeniem na rynek rodziny ID?
Volkswagen ma niemały problem
Producenci muszą dofinansowywać produkcję i sprzedaż samochodów elektrycznych poprzez jak najdłuższą sprzedaż aut z silnikami benzynowymi i typu Diesel.
W ostatnich tygodniach coraz więcej producentów otwarcie myśli o całkowitym zakończeniu sprzedaży samochodów z silnikami spalinowymi. Chcą w pełni przejść na napęd elektryczny. Ten krok jest oczywiście bardzo ryzykowny, choć uargumentowany dokręcającą się z dnia na dzień śrubą Unii Europejskiej.
UE chce zmusić producentów i klientów do korzystania z aut elektrycznych, ale to karkołomne zadanie. O ile nie niewykonalne. Tak długo, jak elektryki będą miały niższą wartość w stosunku do ceny, ich sprzedaż nigdy nie ruszy z kopyta. Z tego względu produkcja, rozwój i sprzedaż samochodów elektrycznych finansowana jest dzięki… Dokładnie tak – silnikom benzynowym i typu Diesel.
Nie ma elektryków bez Diesla
Producenci muszą być tego świadomi i nie mogą stawiać wszystkiego na jedną kartę. Gdyby nagle wszyscy zaczęli kupować samochody elektryczne, producenci mieliby spory problem. Mimo swoich oświadczeń, każda firma ma łebskich księgowych i zdaje sobie z tego sprawę.
Dlatego Volkswagen i inni muszą utrzymywać w swojej ofercie silniki typu Diesel, aby inwestować w przynoszące straty samochody elektryczne. To nie fikcja, ale dokładnie taką sytuację opisuje Volkswagen. Niemcy przyznali dziś, że cierpią z powodu kluczowego modelu elektrycznego.
Greenpeace znów w formie
Jest jednak druga strona medalu, prezentowana przez Greenpeace. Z ich badań wynika, że inwestycje Volkswagena w silniki spalinowe są… błędem. Zdaniem zielonych to marnowanie zasobów, które można wykorzystać na zaspokojenie wysokiego popytu na samochody elektryczne.
To okropny bezsens. Naturalny popyt na samochody elektryczne praktycznie nie istnieje. Jest marginalny. Większe zainteresowanie wykazują tylko ludzie, którzy korzystają z sowitych dopłat rządowych. Czy zatem inwestowanie w silniki spalinowe może być ryzykowne? Zwłaszcza w czasach, gdy nie da się zarobić na elektrykach – absolutnie nie.