Przekraczanie dozwolonej prędkości nigdy nie jest dobrym pomysłem, niezależnie czy jedziesz samochodem osobowym, czy jednośladem. Przekonał się o tym ten motocyklista, który wspólnie ze swoim kumplem całkowicie zapomnieli o bożym świecie. Jadąc malowniczą drogą w kalifornijskim kanionie omal nie doprowadzili do tragedii.
Motocyklista miał mnóstwo szczęścia
Kręta, górska droga, zawsze sprawia wielką frajdę z jazdy. Szczególnie, jeśli ruch jest niewielki. Nie oznacza to jednak, że należy traktować taką drogę jak tor wyścigowy. Dwóch motocyklistów było bardzo blisko odkrycia, jak niebezpieczna jest droga publiczna. Bawili się oni znacznie lepiej niż powinni.
Na filmie widzimy, jak pomykają kanionem, który najwyraźniej pomylili z Isle of Man TT Mountain Course. Materiał przesłany na YouTube pokazuje motocyklistę Yamahy YZF-R6 i jego kumpla na Suzuki SFV650. Osiągają oni prędkości około 145 km/h na drodze, na której ograniczenie wynosi 90.
Ignorowanie ograniczenia prędkości nie jest rozsądne, ale gorsze było to, że nie zauważyli znaków drogowych ostrzegających o robotach drogowych. Kiedy dotarli do wąskiego zakrętu, prowadzący motocyklista bardzo mocno zahamował. Kolega z tyłu nie miał innego wyjścia, jak tylko wjechać w niego.
Ratowanie sytuacji
Na szczęście motocyklista był na tyle przytomny, że zdołał ominąć swojego kolegę i stojące przed nim samochody. Szybko odbił w prawo i zjechał z drogi. To był jedyny sposób na wyjście z bardzo dużych kłopotów. Hamowanie przy tej prędkości i niewielkiej dostępnej przestrzeni nic by nie dało.