Hybryda to system, który pojawia w coraz większej liczbie samochodów poruszających się po naszych drogach. Z oczywistych względów jest to dużo bardziej skomplikowany napęd, składający się z dwóch lub nawet trzech silników. Jak zachowuje się hybryda po przejechaniu nią 150 000 kilometrów?
Hybryda po 150 000 km – jaki wynik?
W większości zastosowań hybryda to prawdziwy nonsens. Samochód może być dzięki niej bardziej wydajny, ale tylko w teorii. Jego jedyną potencjalną korzyścią jest możliwość odzyskiwania niewielkich ilości energii podczas hamowania. Co innego hybryda typu plug-in, którą możemy naładować i korzystać z niej przez ograniczony czas jak z elektryka – na przykład w mieście.
Zwykła hybryda może przydać się tak naprawdę tylko w korku, czy bardzo wolno poruszającej się kolumnie. Wówczas silnik spalinowy jest jednak bardzo nieefektywny, bo pali ogromne ilości paliwa.
Ale jeśli wjedziesz na autostradę, czy drogę krajową i będziesz poruszał się z prędkościami 90-140 km/h, hybryda traci jakikolwiek sens. Przy takich prędkościach silnik spalinowy ma wszystkie karty po swojej stronie.
Dlatego też hybryda jako zastępstwo dla zwykłego Diesla czy nawet benzyny to nonsens. Długie dystanse sprawiają, że hybryda, elektryk, czy wszystko co związane z tymi systemami, jest nieefektywne.
Może jednak Diesel?
A jak wygląda temat długoterminowej użyteczności hybryd? Wszyscy wiemy, że Diesle mogą przejechać setki tysięcy kilometrów bez większych komplikacji, ale czy hybrydy również to potrafią? Niemcy sprawdzili to na podstawie ósmej generacji Toyoty Prius.
W około 4 lata przejechali nią 150 000 kilometrów, co jest całkiem przyzwoitym wynikiem. Następnie rozebrali auto na części pierwsze i… byli w szoku. Samochód nie miał praktycznie żadnych oznak zużycia!
Oczywiście, nie da się ocenić, czy każda hybryda będzie tak dobra. Należy wspomnieć, że Toyota rozwija ten napęd od wielu lat i z pewnością jest w czołówce wszystkich światowych producentów. Marcus Constantin z firmy Dekra przyznał, że nie było prawie żadnych śladów zużycia układu napędowego. Samochód otrzymał jedyne punkty minusowe za ślady korozji w rogach nadwozia.
Toyota Prymus
Toyota otrzymała więc w teście najlepszą ocenę z zaledwie czterema ujemnymi punktami. Podczas tych 150 000 kilometrów nie było też żadnych usterek technicznych, czy komplikacji z elektroniką. Nie było nawet potrzeby dolewania kropli oleju. Eksploatacja samochodu przy całkowitym koszcie (wraz z amortyzacją) 0,27 euro za kilometr to naprawdę rozsądny wynik.
Bezawaryjność to jedno, ale drugie to wrażenia z jazdy. Redaktorzy nie byli zbyt entuzjastycznie nastawieni do – co by nie mówić – dosyć brzydkiego Priusa. Silnik podczas przyspieszania nie był zbyt dynamiczny, a współdziałanie obu jednostek było wyraźnie zauważalne. Wnętrze podobno nie jest ani zbyt przytulne, ani funkcjonalne.
Toyota Prius nie jest więc idealna, stąd pewne punkty ujemne. Ale technicznie – samochód po 150 000 kilometrów był idealny. Imponujące.