Producenci Fast & Furious naprawdę złamali prawo, kręcąc ujęcia do filmu pt. „Tokyo Drift”. Bohaterowie serii nie boją się łamania prawa i to samo można powiedzieć o ekipie filmowej. Reżyser Justin Lin postawił wszystko na jedną kartę i… skończył w areszcie. Jak do tego doszło?
Film „Tokyo Drift” to trzecia odsłona serii osadzona między Fast & Furious 6 a Furious 7. Zamiast skupiać się na Dominicu Toretto (Vin Diesel), czy Brianie O’Connerze (Paul Walker), fabuła rozciągnęła się na cały świat. Widzowie mogli więc podążać za nielegalną społecznością drifterską w Tokio.
Witamy w Japonii
Nastoletni Sean Boswell (Lucas Black) po skasowaniu swojego samochodu w wyścigu ulicznym, został odesłany do swojego ojca żyjącego w Japonii. Dzięki temu uniknął poważnej kary, ale także poznał nowe środowisko nielegalnych wyścigów.
W świecie driftu poznał Hana Lue (Sung Kang), który był jego mentorem związanym z Królem Driftów – Takashim (Brian Tee). Posiadający powiązania z Yakuzą drifter szybko stał się wrogiem Seana. Motywował go, aby wykazał się w mieście, które nazywał swoim domem.
Kiedy „Tokyo Drift” był jeszcze w fazie rozwoju, reżyser chciał nakręcić film w Tokio, aby uzyskać autentyczny wygląd i klimat miasta. Lin skupił się na regionie Shibuya, jednym z najbardziej zatłoczonych w całej stolicy. Chodziło o to, aby sekwencja zawierała grupę drifterów jadących przez miasto.
Papierkowa robota…
Uzyskanie pozwolenia na filmowanie jest bardzo trudne w Tokio, szczególnie jeśli chodzi o obcokrajowców. Lin był świadomy tego faktu, ale zaryzykował i kręcił bez odpowiedniego pozwolenia. Jego decyzja zakończyła się aresztowaniem, ale studio Universal Pictures było na to przygotowane.
Studio świetnie zdawało sobie sprawę z trudności związanych z utykaniem pozwoleń filmowych w Japonii. W rzeczywistości większość scen rozgrywających się w mieście nakręcona jest w innych miejscach.
Proces związany z pozwoleniami jest długi, drogi i frustrujący, więc większość filmów dziejących się w Tokio rzadko kiedy kręconych jest w mieście. Niektórzy reżyserzy dołożyli wszelkich starań, aby kręcić w plenerze. Takim przykładem może być Sofia Coppola, która ciężko negocjowała w sprawie filmu Lost in Translation z 2003 roku.
Kto trafił do aresztu?
Lin był wtedy jednak nowicjuszem, więc zaryzykował. Następnie Universal Studios zatrudniło zastępcę, który pozostawał na planie w razie kłopotów. Krótko po nakręceniu zdjęć w regionie Shibuya załoga została wyrzucona z terenu przez organy ścigania. Kiedy policja próbowała aresztować reżysera, pojawił się zastępca. Twierdził, że to on jest Justinem Linem i spędził noc w więzieniu.
Linowi udało się zdobyć trochę materiału filmowego, ale większość sekwencji pochodzących z Shibuyi została stworzona za pomocą efektów specjalnych. Jeśli chodzi o resztę „Tokyo Drift”, większość ujęć została nakręcona w Los Angeles. Lin trzymał się z dala od kłopotów, a zebrane przez niego doświadczenie pozwoliło mu nakręcić trzy kolejne sequele.