Prawa podaży i popytu są proste i są odpowiedzią na to, co dzieje się obecnie na rynku samochodów. Jeśli podaż jest niska, co ma obecnie miejsce ze względu na kryzys niedoboru chipów, a popyt wysoki… ceny rosną. A klientów nie brakuje, mimo że samochód jeszcze dawno nie był tak drogi jak dziś.
Zobacz na GeekBlog.pl: Samsung tworzy inkubatory z myślą o planecie
Samochód dużo droższy niż kiedyś
Sprzedawcy w USA notują ogromne zyski na wczesnym etapie niedoboru chipów. W rozmowie z agencją Reuters, Mike Bowsher, prezes Carl Black Auto Group powiedział, że ludzie czekają na swój samochód około tygodnia i są w stanie zapłacić pełną cenę.
– Sprzedaję około 150% tego, co mam na miejscu. Sprzedajemy samochody w takim tempie, że przeznaczamy pieniądze na auta, które jeszcze znajdują się w fabryce – powiedział Bowsher.
Taka sytuacja przynosi niektórym dealerom rekordowe zyski. AutoNation, największa amerykańska sieć dealerska, odnotowała w zeszłym tygodniu niemal trzykrotny wzrost zysków. Drugi z kolei Lithia Motors odnotował wzrost zysku na poziomie 33%. Nieźle jak na to, że podobno nie ma samochodów, którymi można handlować!
Full wypas
Inna sprawa jest taka, że klienci przychodzący do salonów biorą to, co jest. A najczęściej jest to samochód na pełnym wyposażeniu, które są dużo droższe od tych gorzej wyposażonych.
I choć administracja prezydenta Joe Bidena podejmuje działania, aby złagodzić niedobór chipów, niektórzy uważają, że sytuacja ta potrwa aż do 2022 roku. Bez wątpienia są to dobre wiadomości dla dealerów.
Niektórzy nie są jednak pewni, że dobre czasy będą trwać tak długo. Jeden z dyrektorów sieci dealerskich mówi, że w połowie kwietnia miał na stanie tylko 62 samochody, w porównaniu z regularną liczbą około 300. – Teraz zaczynamy dostrzegać, że gdy wyczerpuje się to, co mamy na stanie, nie pojawia się nic kolejnego.
Skoro samochód jest dziś tak drogi w salonie, z pewnością wpłynie to również na cenę pojazdów używanych…