Większość ludzi zostaje w swoich domach i kładzie się spać zaraz po zachodzie słońca, a ulice są opustoszałe nawet w największych miastach. Policja wciąż działa na pełnych obrotach, a entuzjaści szybkiej jazdy i nielegalnych wyścigów korzystają z pustych dróg naznaczonych pandemią koronawirusa. Wygląda jednak na to, że można pogodzić te dwa światy. Nielegalne wyścigi staną się wkrótce… legalne?
Nielegalne wyścigi legalne?
Dźwięk odcinki, kręconych bączków i samochodów znacznie przekraczających podane prędkości to woda na młyn policji drogowej. Problem ten nasilił się w ostatnich tygodniach, a w wielu miastach liczba kierowców-wyścigowców urosła. Ten problem występuje także w amerykańskiej Atlancie w stanie Georgia. Urzędnicy miasta rozważają jednak bardziej kreatywne sposoby usunięcia chuligaństwa z dróg publicznych.
Bloomberg Associates, miejska agencja doradcza stworzona przez byłego burmistrza Nowego Jorku, ściśle współpracuje z urzędnikami z Atlanty. Ich misją jest znalezienie rozwiązań mających na celu powstrzymanie nielegalnych wyścigów ulicznych w mieście.
Pomysł, który ma największe szanse wejść w życie pochodzi od 18-letniego syna obecnej burmistrz Keishy Lance Bottom. Polega on na ustanowieniu wyznaczonej przestrzeni dla wyścigów licznych i związanych z nimi wygłupów.
Czy to ma sens?
– Wraz z Bloombergiem, z którym skontaktowaliśmy się po pomoc w przeprowadzeniu testów porównawczych i ocenie tego, co dzieje się w innych miastach, rozważamy wyznaczenie miejsca na wyścigi uliczny – powiedziała burmistrz.
Według portalu The Drive inne miasta w USA rozważały podobny pomysł jeszcze przed pandemią koronawirusa.
Takie rozwiązanie eliminuje emocje związane z nielegalnymi wyścigami, a właśnie ze względu na element niebezpieczeństwa i ucieczki ludzie lubią ścigać się na publicznych drogach. Jednakże, każdy pomysł eliminujący choć w pewnym stopniu wyścigi z ulic jest dobry, więc nie możemy doczekać się dalszego rozwoju tej sprawy.