Godziny treningów, dziesiątki startów, gorycz porażki i smak zwycięstwa. Te same emocje łączą wszystkich sportowców, bez względu na ich sprawność. Kampania społeczna EXTRAsprawni ma na celu pokazać jedną, wspólną twarz sportu i przekonać, że sportowców z niepełnosprawnościami oraz tych w pełni sprawnych więcej łączy, niż dzieli. Bohaterami spotu są m.in. Sebastian Luty, niepełnosprawny kierowca wyścigowy oraz kierowca rajdowy Krzysztof Hołowczyc.
Kampania EXTRAsprawni
Kierowcę wyścigowego Sebastiana Lutego poznaliście przy okazji naszego materiału o jego niesamowitym samochodzie – Hyundaiu i20 WRC Proto Hooligan. Tym razem postanowiliśmy porozmawiać z nim na temat kampanii EXTRAsprawni, która już po raz drugi obecna była w ogólnopolskich mediach. Ale od początku – o co w tym wszystkim chodzi? – To kampania społeczna, którą Fundacja Avalon organizuje już od dwóch lat. Zamysł jest prosty – walczymy ze stereotypami odnośnie osób niepełnosprawnych i niepełnosprawności samych w sobie – mówił Luty. – Nie zgadzamy się z tym, jak jest to postrzegane, szczególnie w Polsce, bo na świecie jest trochę lepiej. Od 15 lat jestem osobą niepełnosprawną i mnie te stereotypy też dotykały. Bolało mnie to, chciałem to zmienić i tak właśnie powstał Avalon Extreme. Aby nasz głos docierał do wielu osób, do szerokiego grona, powstała kampania EXTRAsprawni. To jest trochę podsumowanie tego co my myślimy i tego jak chcemy pokazywać osoby niepełnosprawne. Dlaczego to robimy? Według badań, które przeprowadziliśmy, wśród 82% osób niepełnosprawni budzą współczucie oraz litość. To nie jest tak naprawdę nic złego, my rozumiemy, że trzeba sobie pomagać i podobnie można odczuwać w kontekście np. osób starszych.
– Ważne jest, aby osoby niepełnosprawne nie kojarzyły się wyłącznie z tymi emocjami. Jeżeli tak postrzega nas aż 82%, to jest to nie fair w stosunku do osób niepełnosprawnych i my chcemy to zmieniać. Postanowiliśmy pokazać „drugi koniec kija”. Pokazując osoby niepełnosprawne, czyli tzw. EXTRAsprawnych, chcemy wzbudzić przeciwne uczucie – zazdrość. Robimy tak świetne, emocjonujące rzeczy, wywołujące taki ładunek adrenaliny, uprawiamy takie dyscypliny sportu, że po części chcemy zapytać – czy ty biorąc pod uwagę co osiągamy, jak żyjemy, co robimy, nie chciałbyś być na naszym miejscu? Takie było hasło naszej pierwszej kampanii. To jest bardzo kontrowersyjne stwierdzenie – oczywiście – bo zdajemy sobie sprawę z tego, że większość osób nie chciałaby posiadać niepełnosprawności. Ale dzieje się tak dlatego, że patrzymy na takie osoby stereotypami – myślimy tylko jak im jest źle i trudno – zauważył nasz rozmówca.
Prawdziwy sport jest jeden
– Oczywiście jest to skomplikowana sytuacja, ale my chcemy pokazać, że przy odrobinie adaptacji, pomysłu, zawziętości, konsekwencji, czy treningów, można osiągnąć więcej, niż się wydaje. Będąc osobą niepełnosprawną można żyć lepiej, niż będąc w pełni sprawnym. Nie chcę, żeby to źle zabrzmiało, ale zobaczcie – ja wolę być niepełnosprawnym kierowcą wyścigowym i czerpać z tego masę zabawy i frajdy, niż być sprawnym kasjerem w sklepie. Upłynął rok, stworzyliśmy kolejną edycję kampanii, tym razem pod hasłem „Prawdziwy sport jest jeden”. Dostrzegliśmy, że sport osób niepełnosprawnych jest niedoceniany i nie pokazuje się go w mediach. Przy czym nie oszukujmy się – emocje są te same, to jest ta sama pasja, wyrzeczenia, treningi są nawet cięższe. Chcemy wyłuskać dyscypliny, które osoby sprawne i niepełnosprawne mogą uprawiać razem, jednocześnie rywalizując między sobą – motorsport jest jedną z takich dyscyplin, co ja staram się udowadniać na co dzień.
– Niepełnosprawność w moim przypadku mnie nie przekreśla. Zobaczcie na paraolimpiady – my doceniamy to, co się tam dzieje, natomiast odbywają się one w innym terminie, na innych stadionach, przed inną publicznością – według nas powinny być one organizowane jednocześnie, na tej samej arenie. Dlaczego nie? To pomogłoby w kreowaniu wizerunku osoby niepełnosprawnej – ona też może walczyć, cieszyć się, rywalizować. Być może wtedy kontakt z taką osobą na co dzień nie budziłby wyłącznie współczucia i litości? Kampania EXTRAsprawni ma za zadanie to zmienić – podkreślił kierowca wyścigowy, który jest w 95% sparaliżowany.
Wsparcie gości specjalnych
Projekt wsparli goście specjalni, którzy poprzez swój udział chcieli wyrazić solidarność i wsparcie dla idei kampanii: Krzysztof Hołowczyc (utytułowany kierowca rajdowy i osobowość telewizyjna) i Akop Szostak (znany trener personalny). Co działo się w ramach kampanii? – Docieraliśmy do bardzo wielu mediów, m.in. do telewizji. Nie chcieliśmy, aby kampania EXTRAsprawni odbywała się w formie kampanii społecznej. Takowe trafiają gdzieś do spotów społecznych, próśb o pomoc, reportaży odnośnie tego, jak jest trudno – my nie chcemy tam być – zaznaczył Sebastian Luty.
– My chcemy iść do mainstreamu i pokazywać możliwości osób niepełnosprawnych – również w motorsporcie – dlatego postawiliśmy na spot reklamowy. Chcieliśmy pokazać, że prawdziwy sport jest jeden. Do tego celu wybraliśmy właśnie motorsport, gdzie ambasadorami akcji byłem ja oraz niezłomny, wspierający nas od lat Krzysztof Hołowczyc oraz crossfit, gdzie ambasadorami byli Akop Szostak oraz Szymon Klimza. Spot został nakręcony w dwóch lokalizacjach – na Torze Poznań oraz w jednym z centrów crossfitu w Warszawie. Skonstruowaliśmy go w taki sposób, że na początku nie było widać różnic między nami – różnic sprawności. Dopiero na końcu okazało się o co chodzi, natomiast to pokazało, że prawdziwy sport jest jeden, że my robimy to samo, w taki sam sposób, a dopiero kiedy się przyjrzysz, widzisz różnicę w sprawności poszczególnych bohaterów. To nam się udało, według wstępnych badań ten spot dotarł do pięciu milionów oglądających. Teraz rusza kampania w internecie i myślę, że takie działania powodują realną zmianę w postrzeganiu niepełnosprawnych. Nasze hasło, dewiza, też jest trochę na przekór – EXTRAsprawni, czy Avalon Extreme.
Może to kontrowersyjne, ale pokazujemy, że możemy uprawiać te sporty. Sam sport jest zresztą idealną platformą do niesienia naszego przekazu – przecież tutaj sprawność fizyczna wydaje się najważniejsza, a my mówimy – zobacz, jestem niepełnosprawny, a wykonuję najbardziej ekstremalny sport i rywalizuję, często pokonując sprawnych zawodników – doceniajcie nas – tłumaczył idee kampanii zawodnik.
Jak do kampanii podszedł Hołek?
Jednym z ambasadorów EXTRAsprawnych jest Krzysztof Hołowczyc. Postanowiliśmy zapytać Sebastiana Lutego jak legenda polskich rajdów podchodzi do kampanii: – Pamiętam, jak Krzysztof Hołowczyc powiedział mi, że od dawna nie zrobił niczego tak fajnego, jak współpraca z nami. Dla mnie to jest ogromny zaszczyt, że takie osoby markują swoim nazwiskiem ten program. Dzięki temu czuję na sobie presję i chcę, żeby te nasze eventy były jeszcze lepsze. Myślę, że to jest bardzo nietypowy projekt, jedyny taki w Europie i wydaje mi się, że przyjemnie jest go reprezentować. Ja nigdy w oczach Krzysztofa nie zobaczyłem współczucia, czy litości. On od początku traktował mnie jak sportowca. Jeśli mielibyśmy stanąć teraz razem na torze i się ścigać, na pewno nie byłoby tak, że Krzysztof dałby mi jakieś fory wyłącznie dlatego, że jestem niepełnosprawny. Dla niego ten fakt nie ma znaczenia i myślę, że właśnie tak to powinno być postrzegane. Nie poczułem takiego typowego poklepania po plecach – on traktuje mnie na równi i to jest świetne – dokładnie tak osoby niepełnosprawne powinny być traktowane – mówił Luty.
– Od lat obserwuję i wspieram Avalon Extreme i dokonania jej ambasadorów. Ich niesamowity hart ducha, siła oraz wytrzymałość są zarówno dla mnie, jak i dla wielu innych osób, ogromną inspiracją i zasługują na podziw. Udział w kampanii to ogromny zaszczyt i świetna okazja, aby pokazać społeczeństwu, że warto kibicować sportowcom z niepełnosprawnościami i ich doceniać, gdyż robią niesamowite rzeczy. Sport jest wspaniałym ogniwem, który nas wszystkich łączy – podkreślał w trakcie kampanii Krzysztof Hołowczyc. Organizatorzy postanowili również przeprowadzić zabawę #avalonbinchallenge. Było to internetowe wyzwanie polegające na nagraniu krótkiego wideo, na którym rzuca się piłką, kulką papieru, lub chociażby ogryzkiem do kosza. – Chodziło o to, aby pokazać, że niezależnie od tego co nas dzieli – płeć, wiek, sprawność – jeśli odpowiednio przygotujemy swoje środowisko, możemy walczyć o te same cele. Avalon Bin Challenge nie był ograniczony wyłącznie do rzutu piłką do kosza.
– Chodziło o to, aby każdy mógł wykonać jakiś rzut, do czegokolwiek, w zależności od tego, jakie ma warunki, jaką ma sprawność. Może ta zabawa nie zaskoczyła tak, jakbym oczekiwał, natomiast dołączyło do niej kilka znanych osób. Są fajne filmiki, które krążą teraz po sieci. Mówienie o niepełnosprawności i osobach niepełnosprawnych nadal jest w jakimś stopniu krępujące dla społeczeństwa. Ten temat w związku z tym jest rzadko podejmowany. Może musi minąć jeszcze trochę czasu, aby takie projekty angażowały społeczeństwo – tłumaczył założyciel Fundacji Avalon.
Jak otworzyć się na świat?
Podczas rozmowy z Sebastianem Lutym naszło nas pewne pytanie. Po wypadkach osoby niepełnosprawne często zamykają się w sobie, zamykają się na cały świat. Co jest zatem w ich przypadku najważniejsze? To, aby jak najszybciej pogodzić się z nową sytuacją i spróbować normalnie żyć i robić ciekawe rzeczy? – Oczywiście, że tak. My nie mówimy, że niepełnosprawność jest łatwa. Faktycznie, osoby – szczególnie w Polsce – które stają się osobami niepełnosprawnymi, mają ograniczone możliwości. Nie ma szeroko rozbudowanego wsparcia państwa, np. w formie dofinansowań, zakupu sprzętu ortopedycznego, czy wsparcia w rozwoju sportu. Tutaj ogromną rolę odgrywa trzeci sektor, czyli stowarzyszenia i fundacje, takie jak nasze – Fundacja Avalon oraz Avalon Extreme. Chodzi o to, aby dotrzeć do takich osób. W naszym kraju jest około pięć milionów osób niepełnosprawnych. Są to bardzo różne niepełnosprawności, od np. intelektualnej, po takie poważne, które wymagają poruszania się na wózku. To duży procent społeczeństwa, a takich osób zazwyczaj nie widać na ulicach. Czym jest to spowodowane? Bariery architektoniczne, też, ale również bariery mentalne – przestawienie psychiki w taki sposób, aby wyjść na ulicę z wysuniętą piersią i powiedzieć – zobacz, jestem tak samo „zajebisty” jak ty. To jest najtrudniejszy etap.
– Przez długi czas prowadziliśmy takie prace u podstaw i mówiliśmy ludziom zobaczcie jakie są możliwości, my możemy, więc wy też możecie. Natomiast zasięg takich spotkań nie był duży, dlatego postanowiliśmy przeprowadzić kampanię EXTRAsprawni i wbić się w mainstream – w telewizję i internet. Liczymy na to, że ta kampania otworzy oczy osobom niepełnosprawnym i oni pomyślą – hej, ja też tak mogę. Nie każdy od razu musi uprawiać ekstremalny sport – jeździć w wyścigach, grać w rugby na wózku, czy latać szybowcem. Każdy może mieć swoje małe cele i zrozumieć, że to, co go spotkało, jest trudne, ale nie jest niczym strasznym. Zostanie w domu i poddanie się jest czymś najgorszym, co można zrobić w takiej sytuacji. Trzeba rozwijać swoje pasje. Zobaczcie – moje zamiłowanie do motorsportu rozwinęło się najbardziej dopiero po wypadku. Dopiero teraz się realizuję, nawet pomimo paraliżu – zauważył Luty.
Ten moment w życiu kiedy to Ben Collins chce zrobić sobie z tobą zdjęcie😉#BenCollins it was a great pleasure to meet you😎🏁#TheStig & #TheSebo👽♿️
Gepostet von Sebastian Luty – Avalon Extreme am Dienstag, 19. Mai 2020
– Coraz więcej osób traktuje niepełnosprawności tak, jak my. Codziennie dostajemy mnóstwo telefonów, maili, zapytań odnośnie naszego projektu. Ludzie się tym interesują i wydaje mi się, że to jest nasz sukces. Liczę na to, że faktycznie coś zmieniamy – opowiadał o efektach kampanii zawodnik, który startuje w różnego rodzaju imprezach unikatowym Hyundaiem i20 WRC Proto Hooligan.
Cele Fundacji Avalon
Samego zainteresowanego zapytaliśmy też o Fundację Avalon. Jaki jest jej cel? – Fundacja powstała czternaście lat temu. Założyłem ją widząc niedoskonałości systemu, w który sam wpadłem. Fundacja zajmuje się bardzo szeroko rozumianą pomocą osobom niepełnosprawnym i przewlekle chorym oraz kreowaniem nowoczesnego wizerunku osoby niepełnosprawnej, bardzo aktywnego, nieszablonowego. Aktualnie wspieramy ponad jedenaście tysięcy osób. One korzystają ze wsparcia finansowego, prowadzimy bardzo dużo aktywnej rehabilitacji, treningu crossfitowego, siłowego, spełniamy też marzenia. Jeśli ktoś ma pomysł, aby wyruszyć w Himalaje, my podejdziemy do tego bardzo poważnie. Dla nas szczytem marzeń nie jest kupienie następnego wózka. Wspieramy osoby bardzo aktywne, takie, które chcą z nami przekraczać granice – tłumaczył nam Sebastian Luty, po czym przybliżył czym zajmuje się samo Avalon Extreme.
– Avalon Extreme to rugby, drift, wyścigi, wheelmageddon (odpowiednik biegu z przeszkodami – runmageddonu, ale na wózkach), szybownictwo, crossfit, sitwake (wakeboard dla osób niepełnosprawnych), zimą zajmujemy się monoski (narciarstwo dla osób niepełnosprawnych w bardziej ekstremalnym stylu) itd. Jest wiele eventów, które wspieramy. W tym roku chcemy pobić rekord Guinnessa w długości driftu… można powiedzieć, że to jest taki trochę Red Bull dla osób niepełnosprawnych. Podchwytujemy ciekawe wydarzenia i staramy się je wspierać, chcemy wspierać je finansowo, zostać patronami, pokazać to światu. W tym roku będziemy współpracowali też z organizatorami maratonów i wprowadzać tam kategorie dla osób niepełnosprawnych. Myślę, że tak naprawdę ten wheelmageddon pokazuje jakie jest Avalon Extreme – bieganie na wózku gdzieś przez teren, przez wodę, błoto, zasieki, płonące przeszkody. Na wózku? No tak, my chcemy to robić! Właśnie tak myślimy.
Jak postrzegany jest Luty?
Na koniec poruszyliśmy kwestię samego kierowcy wyścigowego, nawiązując do badań, z których wynika, że osoby z niepełnosprawnościami budzą współczucie, litość, żal, oraz chęć pomocy. Ale jak reagują na faceta, który przecież ściga się jak równy z równym z pełnosprawnymi zawodnikami w potężnym samochodzie sportowym? – Pomimo tego, co robię, wciąż widzę w oczach ludzi litość i chęć poklepania po ramieniu. Nie widzę np. uczucia zagrożenia, nie widzę, aby ktoś sobie pomyślał – cholera, mogę z nim przegrać na torze. Widzę podziw, ale bardziej za to, że startuję jako osoba niepełnosprawna, nie za to, jak jeżdżę i co rzeczywiście robię na torze, za wyniki. Wszystko to jest postrzegane przez pryzmat mojej niepełnosprawności. Oczywiście, ja nigdy się tego nie pozbędę, ale mam nadzieję, że kiedyś ktoś spojrzy na mnie z zazdrością, jak na pełnoprawnego zawodnika, sportowca. Niepełnosprawność zawsze będzie mi towarzyszyła, ale nie chcę, żeby ona była kluczowa w tym, jak ludzie mnie odbierają – zakończył zawodnik. Jesteście ciekawi, jak kierowca będzie radził sobie w nadchodzącym sezonie? Śledźcie nasz magazyn, na pewno nie raz o nim wspomnimy!