Unia Europejska dąży do rozpowszechnienia samochodów elektrycznych na naszych drogach, podejmując kolejne absurdalne cele. Zakaz silników typu Diesel nie będzie jednak tak prosty do wprowadzenia, jak chcieliby tego włodarze z Brukseli.
Diesel zostanie na dłużej
Gdy kolejny raz będziecie jechać do pracy, na zakupy, czy odebrać dzieci ze szkoły, rozejrzyjcie się po okolicy. Nie ma większego znaczenia, czy będzie to centrum miasta, czy osiedle na przedmieściach. Nawet najbardziej nowoczesne okolice mieszkalne nie są kompletnie przystosowane do ładowania samochodów elektrycznych. A bez tego zakaz silników typu Diesel po prostu się nie uda.
Jeśli samochody elektryczne staną się bardziej popularne i tak jak chciałaby tego Unia, każdy z nas będzie miał elektryka, wszyscy będziemy musieli je przecież ładować. Według ekologów przeciętny kierowca przejeżdża około 12 000 km rocznie, co daje około 1000 miesięcznie. Podzielmy to przez liczbę dni w miesiącu i mamy 30 km dziennie.
Ich argumentem za samochodami elektrycznymi jest fakt, że wystarczy je doładować raz na kilka dni. Ale to tak nie działa – każdy kto ma silnik typu Diesel, cieszy się swego rodzaju wolnością. Ta wolność przy samochodach elektrycznych zostanie nam po prostu odebrana.
Przeciętny kierowca, czyli… nikt
Problem z „przeciętnym kierowcą” przejeżdżającym 12 000 km rocznie jest taki, że nikt z nas nie jest przeciętnym kierowcą. Wyobraźcie sobie tylko, że od poniedziałku do piątku jeździmy do pracy, szkoły, czy na zakupy, więc trasy te są mniej lub bardziej możliwe do zaplanowania. Ale co, gdy nadejdzie weekend? I będziemy mieli ochotę na dłuższą wycieczkę? Diesel daje nam pełną dowolność, a elektryk… Odpowiedź znacie.
Unia Europejska postawiła za cel posiadanie miliona punktów ładowania w Europie do 2025 roku. Problem polega jednak na tym, że obecne tempo nie pozwoli nawet zbliżyć się do tego wyniku. Od 2014 do 2020 roku liczba punktów ładowania w Europie wzrosła z 34 000 do 250 000. To dużo, ale wciąż za mało. Aby osiągnąć cel, musielibyśmy budować 3000 ładowarek tygodniowo. To wydaje się całkowicie nierealne.
Tego nie da się zrobić?
Pamiętajmy też, że w Europie zarejestrowanych jest około 300 milionów samochodów, z których wszystkie mają w przyszłości stać się elektryczne. Nawet, jeśli tylko 10% właścicieli będzie chciało podłączyć się do prądu, będziemy potrzebować do tego 30 milionów punktów ładowania. Czyli 120 razy więcej, niż mamy obecnie. Kolejnym problemem jest sieć energetyczna, która mogłaby tego po prostu nie wytrzymać.
Biorąc pod uwagę dotychczasowy rozwój sytuacji, eksperci uważają, że nierealne będzie sprostanie celom stawianym przez UE. Na szczęście trwają prace nad stworzeniem ekologicznego paliwa typu Diesel i benzyny, które może otworzyć nowe możliwości przed silnikami spalinowymi.