Mimo iż wchodzimy w kolejne etapy odmrażania gospodarki, natężenie ruchu na polskich drogach wciąż jest niewielkie. To jest z kolei wodą na młyn piratów drogowych, którzy często mylą publiczną drogę z torem wyścigowym. W miniony weekend wrocławska drogówka złapała tego kierowcę BMW pędzącego ponad 198 km/h.
Policjanci z wrocławskiej drogówki zatrzymali do kontroli 43-letniego kierowcę BMW, który znacząco przekroczył prędkość na drodze ekspresowej S8 pod Wrocławiem. Pomiar wykazał aż 198 km/h w miejscu, gdzie obowiązuje ograniczenie do 120 km/h.
Funkcjonariusze WRD z Komendy Miejskiej Policji patrolowali drogi szybkiego ruchu nieoznakowanym radiowozem. W pewnym momencie na drodze S8 zwrócili uwagę na kierowcę BMW. Już na pierwszy rzut oka było widać, że jedzie za szybko.
Wiedzieliście, że Tom Cruise ma zakaz kupowania samochodów Bugatti?
Przyznanie się do winy twoim przyjacielem
Funkcjonariusze próbując zatrzymać pirata drogowego dokonali pomiaru prędkości, która wyniosła 198 km/h. Kierowca BMW nie miał nic na swoją obronę i bardzo dobrze zdawał sobie sprawę z tego, jak szybko jechał. Jak pokazuje życiowe doświadczenie, to często jedna z najlepszych linii obrony. Wymówka, że jedziemy do szpitala odwiedzić chorą babcię jest nie dość, że niepoważna, to jeszcze nieładna w stosunku do babci.
Dzisiejszy przykład pokazuje, że mniejszy ruch spowodowany pandemią koronawirusa, a także sprzyjające warunki atmosferyczne, uruchamiają wyobraźnię niektórych kierowców.
Kierowca BMW został ukarany mandatem w wysokości 500 złotych, a do jego konta zostało dopisane 10 punktów karnych.