Fernando Alonso potwierdził, że wystartuje w tegorocznym Indy 500. Hiszpan nie chce zdradzić jednak w barwach jakiego zespołu wsiądzie do samochodu. Ma to zostać ujawnione w późniejszym czasie. Tym samym były mistrz świata Formuły 1 dał niejako pstryczek w nos Hondzie.
38-latek miał wystartować w zespole Andretti Autosport, ale jak nieoficjalnie wiadomo Honda zablokowała jego udział. W przeszłości Alonso publicznie krytykował jednostki napędowe japońskiego producenta i do dziś obie strony nie szczędzą sobie uszczypliwości pod swoim kierunkiem.
Właściciel zespołu Indycar – Michael Andretti przyznał, że on i Hiszpan nie porozumieli się w kilku kwestiach, ale żadna ze stron nie była temu winna. Nie potwierdził jednak, że powodem tego była odgórna decyzja Hondy.
Spekuluje się, że Fernando Alonso po raz kolejny wsiądzie do McLarena. W ubiegłym roku nie udało mu się przejść kwalifikacji, przez co nie wystartował w wyścigu. O wszystkim zadecydowało zaledwie 0,031 km/h.
Szef zespołu nie wykluczył, że ponownie zdecyduje się na współpracę z Hiszpanem. Mimo jego trudnego charakteru doskonale wie, że potrafi on doskonale jeździć i jest w stanie osiągnąć bardzo dobry rezultat.
Zak Brown: Mamy dwóch młodych kierowców, którzy są naszym priorytetem. Musimy się upewnić, że jeśli wprowadzimy trzeci samochód i kierowcę, będzie on odpowiednio dopasowany do zespołu i pomoże nam w realizacji programu. Alonso nie był wcześniej na naszej liście, ale teraz jest. Jest oczywiście mega kierowcą i ogromnym talentem, który startował już w Indy 500, więc wszystko sprowadza się do upewnienia się, że to co zrobimy, będzie również dobre dla naszych dwóch młodych kierowców.