Maroko lub RPA to afrykańskie państwa, z których jedno być może już niedługo znajdzie się w kalendarzu mistrzostw świata Formuły 1. Tak przynajmniej twierdzi Sean Bratches – dyrektor handlowy Liberty Media.
Podobno swoje zainteresowanie organizacją Grand Prix wyraziły również władze Rwandy i Nigerii, ale obecnie lepiej stoją akcje krajów o wyższym potencjale marketingowym.
Bratches informację o państwach afrykańskich zainteresowanych wejściem do kalendarza F1 ujawnił w czwartek podczas śniadania prasowego „Sport Industry Breakfast Club” zorganizowanego z okazji powrotu w 2020 roku po 35-latach przerwy do kalendarza F1 wyścigu o Grand Prix Holandii na torze Zandvoort.
Maroko i RPA były już kiedyś organizatorami rund wyścigowych mistrzostw świata. W Maroku wyścig odbył się w Casablance w 1958 roku, natomiast w RPA na torze Kyalami ścigano się dwadzieścia razy w latach 1967–1993.
Z kolei Chase Carey z Liberty Media poinformował ostatnio, że chociaż kalendarz na sezon 2020 ma liczyć 21 wyścigów, to bardzo możliwe jest, że jego spore rozszerzenie nastąpi rok później.
Nie wiadomo jednak jak miałby wyglądać kalendarz F1 w 2021 roku. Jeśli Liberty dalej poważnie myśli o zorganizowaniu kolejnego wyścigu w USA i Chinach to przy założeniu, że do kalendarza trafi Grand Prix Maroka lub RPA, dwie tegoroczne rundy będą musiały pożegnać się z organizacją wyścigu.
Sean Bratches: Za nami bardzo produktywne rozmowy z RPA oraz w mniejszym stopniu z Maroko, które dotyczyły wyścigów. To rynek, na którym chcielibyśmy się ścigać. Jesteśmy globalnym sportem. Jest historyczny tor w RPA, czyli Kyalami. Tak jak w przypadku innych rynków, mieliśmy też pozytywny odzew z innych miejsc, takich jak Marrakesz. Tam także jest tor.