Po internecie krąży już masa materiałów na temat nowego Porsche Taycan Turbo S.
Podsumowując to co znajdziemy w sieci, można powiedzieć, że Niemcy projektując swój pierwszy w pełni elektryczny samochód, stworzyli coś wyjątkowego. Skoro mamy więc idealny samochód potrzebujemy jeszcze tylko świetnej drogi. Tu z pomocą przychodzi Matt Farah, który w swoim wideo zabiera Taycana na kręte drogi, wijące się w kanionach Kalifornii.
Zanim do tego przejdziemy – kilka faktów. Pod futurystycznym nadwoziem Taycana Turbo S kryje się 93,4 kWh, litowo-jonowy zestaw akumulatorów zasilających silniki elektryczne o mocy 750 KM i momencie obrotowym 1050 Nm w trybie „Overboost”. Sprint od 0 do 100 zajmuje mu jedynie 2.6 sekundy.
Zastosowanie elektrycznego napędu niesie za sobą nie tylko dobrodziejstwo pod postacią świetnych osiągów w linii prostej, ale także świetne prowadzenie dzięki bardzo nisko położonemu środkowi ciężkości. Samochód może pokonywać zakręty z ogromną precyzją i naprawdę imponującymi prędkościami. Farah podkreśla, że elektryczne Porsche skręca i hamuje w zasadzie tak jak modele napędzane zwykłym paliwem.
Innym ciekawym spostrzeżeniem jest to, że Porsche Taycan jeździ się zupełnie inaczej niż Teslą. Podczas gdy w Tesli możemy pozwolić sobie na operowanie głównie pedałem gazu, tutaj trzeba się nieco bardziej zaangażować. Samochód sam nie zwalnia po puszczeniu nogi z gazu, ponieważ nie stara się odzyskać wtedy energii. Porsche twierdzi, że kiedy auto toczy się swobodnie kiedy nie dodajemy gazu, jest to po prostu bardziej wydajne. Finał jest taki, że w Taycanie musimy sprawnie posługiwać się także hamulcami. To tylko sprawia, że jeszcze bliżej mu do „zwykłych” modeli Porsche.