O tym, że rozwój aut elektrycznych brutalnie odbije się na rynku pracy, mówiło się od dawna. Ale teraz, gdy jeden z wiodących koncernów samochodowych zapowiada likwidację 9,5 tysiąca etatów, sprawa robi się naprawdę poważna. Rozwój elektromobilności wymusi zwolnienia wśród pracowników fabryk, a w dalszej perspektywie również wśród mechaników.
Niemiecka Agencja Prasowa donosi, że Audi zamierza przeprowadzić szeroką restrukturyzację i zlikwiduje aż 9,5 tys. miejsc pracy do 2025 r. Producent z Ingolstadt tłumaczy, że jest to część działań mających dostosować koncern do wymogów rynku elektromobilności. Dodatkowo dzięki temu posunięciu Audi ma zaoszczędzić około miliarda euro rocznie.
Co ciekawe, przypadek Audi pokazuje, że forsowany przez niektórych argument, że elektromobilność utworzy w zamian nowe miejsca pracy, jest nieco przestrzelony. Audi wprawdzie zapowiedziało, że w związku z nową strategią utworzy nowe miejsca pracy w obszarze elektryfikacji i cyfryzacji, ale będzie ich zaledwie 2 tysiące. Bilans jest więc taki, że koncern wciąż zmniejszy zatrudnienie o 7,5 tys. etatów.
Zagrożone setki tysięcy miejsc pracy
Szwecja, Dania, Holandia, Niemcy, Hiszpania, Francja czy Wielka Brytania – to państwa, które zapowiedziały w najbliższych latach wprowadzenie zakazu sprzedaży samochodów spalinowych. Niemieckie Centrum Organizacji Przemysłowej i Nowych Technologii już dwa lata temu wyliczało, że wycofanie ze sprzedaży silników konwencjonalnych w samych tylko Niemczech odbije się redukcją zatrudnienia na poziomie 600 tys. etatów. Chodzi o pracowników fabryk produkujących samochody i części samochodowe, a także całe otoczenie biznesu. W samej Bawarii zagrożonych ma być 55 tys. miejsc pracy.
Sposobem pomagania pracownikom w radzeniu sobie ze zmianami strukturalnymi może być oferowanie im szkoleń, które pozwolą im poszerzyć kompetencje i sprostać nowym wymaganiom rynku. Ale to też może być niewystarczające działanie przynajmniej z dwóch powodów.
Europa może mieć szczególny problem
Po pierwsze – jak przestrzegają Niemcy – na rynku nowoczesnych technologii karty zostały już rozdane. Nie Niemcy, ani nawet nie Europejczycy, lecz Amerykanie mają doświadczenie i kadry w obszarze elektryfikacji i cyfryzacji. Istnieje więc duże prawdopodobieństwo, że to firmy zza oceanu zdominują rozwijający się rynek elektromobilności. Należy dodać, że ważną pozycję w tym obszarze odgrywa również Azja z chińskim rynkiem na czele.
Po drugie, samochody elektryczne mogą posiadać nawet 2-3 razy mniej części, niż ich odpowiedniki z silnikami spalinowymi. To oznacza, że nawet przy dokształcaniu pracowników, część dostawców i fachowców i tak zostanie skazana na motoryzacyjny niebyt.
97 proc. mechaników dziś by sobie nie poradziło
Zmiana technologiczna nie tylko odbije się na fabrykach i dostawcach części, ale także na mechanikach. Brytyjski Instytut Przemysłu Motoryzacyjnego wyliczył, że 97 proc. mechaników nie posiada dzisiaj ani wiedzy, ani kwalifikacji do napraw i serwisowania pojazdów elektrycznych. Pozostałe 3 proc. mają stanowić pracownicy autoryzowanych serwisów samochodowych.
Oczywiście wraz z rozwojem elektormobilności, wielu fachowców zdobędzie wiedzę, jak te samochody należy serwisować. Nie zmienia to jednak faktu, że auta elektryczne zmniejszą zapotrzebowanie na specjalistów w branży mechanicznej.
Audi podało liczbę, która działa na wyobraźnię – dziewięć i pół tysiąca osób do zwolnienia. A to dopiero kropla w morzu. Można sobie tylko wyobrażać, jakie będą kolejne ruchy np. Volkswagena, który na elektromobilność planuje przeznaczyć 30 mld euro w ciągu pięciu lat.
Kierowcy elektryków powodują więcej wypadków. Czekamy, aż UE nałoży na nie blokadę prędkości