Kris Heidorn wygrywa dziewiąty wyścig Audi Sport Seyffarth R8 LMS Cup w sezonie 2018 z przewagą 1 sekundy nad drugą Rahel Frey. Szwajcarska zawodniczka znana z występów w cyklu DTM stoczyła piękną walkę z trzecim Robinem Rogalskim i pod koniec wyścigu była blisko wyprzedzenia Heidorna.
Nie w swoim stylu, Kris Heidorn zaliczył dosyć słaby start do dzisiejszego, pierwszego w historii nocnego wyścigu Audi Sport Seyffarth R8 LMS Cup. Wydawało się, że skorzysta na tym startujący z drugiej pozycji Jędrzej Szcześniak, który na drugim zakręcie wcisnął się na wewnętrzną Niemca.
Niestety, kierowca zespołu Daftracing popełnił błąd, w skutek którego jego samochód postawiło bokiem, pozwalając Heidornowi odjechać z fotelem lidera.
Genialny start z kolei zaliczył Robin Rogalski, który zjechał do zewnętrznej i bezbłędnie wykorzystał całe zamieszanie. Polak po pierwszym okrążeniu awansował o trzy pozycje i jechał przed trzecią Rahel Frey.
Dużo bardziej doświadczona, była zawodniczka DTM, szybko doścignęła Rogalskiego, jednak nie miała łatwego życia próbując wyprzedzić Polaka. Ta dwójka stoczyła piękną walkę, z której po kilku przetasowaniach ostatecznie obronną ręką wyszła Frey.
17 minut przed wywieszeniem flagi w biało-czarną szachownicę debiutujący na torze Misano Fabio Citignola wyprzedził Vivien Keszthelyi i awansował na pozycję numer 6, dojeżdżając do Bartosza Paziewskiego.
W tym czasie Rogalski wypracował sobie dość bezpieczną przewagę w postaci 3,3 sekundy nad Mikiem Hesse, który na 14 minut przed końca wyjechał poza tor i uszkodził swój samochód. Dzięki temu czwórka jadących blisko siebie kierowców – Bartosz Paziewski, Fabio Citignola, Vivien Keszthelyi i Jędrzej Szcześniak awansowali o oczko wyżej.
Na tym etapie wyścigu, 14 minut przed końcem, Kris Heidorn legitymował się 6-sekundową przewagą nad Frey, która nabrała złapała drugi oddech i zaczęła szybko dojeżdżać do Niemca. Ostatecznie najszybsza z kobiet minęła linię mety sekundę za liderem cyklu.
Gorąco pod koniec zrobiło się również w samochodzie Robina Rogalskiego – wściekle goniący go Bartosz Paziewski na trzy okrążenia przed końcem dojechał do swojego rodaka, jednak nie zdołał wykonać pomyślnego manewru wyprzedzania.