Naprawy blacharskie tylnych błotników i słupków to nie lada wyzwanie. Do wyboru są dwie opcje. Albo wstawić poszycie i elementy nośne z innego auta. Albo wyklepać blachę i wyrównać to szpachlą. Niestety wielu blacharzy idzie na łatwiznę i wybiera to drugie rozwiązanie. Niestety w wielu przypadkach to błąd w sztuce.
Szpachli należy używać z głową
Naprawy blacharskie można wykonywać przy użyciu szpachli. Często stosuje się ją do wyrównania powierzchni. Oczywiście należy to robić z umiarem. Milimetr czy nawet dwa szpachli na niewielkiej, dobrze przygotowanej i zabezpieczonej powierzchni to jeszcze nic złego. Znacznie gorzej jeśli blacharz zamiast wyciąć mocno zwichrowane poszycie i wspawać nowe, wyklepuje to, naciąga i grupo szpachluje. Za duża warstwa szpachli z czasem odpadnie.
Niestety tak wykonywane naprawy blacharskie w wielu przypadkach to norma. Odpadanie i osiadanie szpachli to jedno. Drugi problem to korozja, która często pojawia się pod szpachlą. Na początku jej nie widać, ale zwykle po roku czy dwóch zaczyna wychodzić na wierzch. Poprawianie tak spartaczonej roboty jest niestety znacznie droższe i wymaga więcej czasu. Przez czas wykonywania naprawy blacharskiej auto musi stać u blacharza.
Dlatego lepiej dokładnie sprawdzić samochód przed zakupem. Nawet nie u blacharza, ale przynajmniej miernikiem grubości lakieru. Jeżeli auto ma dwie warstwy lakieru i kilka drobnych zaprawek robionych szpachlą to nie ma tragedii. Gorzej, jeśli szpachla jest na dużej powierzchni, na słupkach, dachu lub na wszystkich elementach auta. Taki egzemplarz lepiej odpuścić.