Czy diesel i benzyna jednak przetrwają? Po ogłoszeniu programu „Fit for 55” i planach wyeliminowania samochodów spalinowych do 2035 roku mało kto w to wierzył. Pojawiło się natomiast światełko w tunelu.
Problem jest taki, że producenci na ten moment nie widzą nawet pola do dyskusji. Diesel i benzyna ich zdaniem muszą przetrwać i nie ma w ogóle innej możliwości. Stanowisko jest tutaj jasne – takie przepisy mogą wejść w życie najwcześniej w 2050 roku. Czy to daje nam jakąś szansę?
To zależy. Pytanie brzmi, czy Unia Europejska przejmie się głosem producentów. Oni mówią wprost, że spełnienie ich zachcianek do 2030, czy nawet 2035 roku jest nierealne. Z różnych względów, finansowych, logistycznych, technologicznych. Komuś się chyba wydaje, że to jest hop siup. Dzisiaj robię auta spalinowe, od jutra elektryki. Ale jak mówiłem – producenci mówią stanowcze nie.
Przesunięcie wprowadzenia zielonego ładu na 2050 roku jest nieco bardziej rozsądne. Jakkolwiek by na to nie patrzeć, na odpowiednie zmiany producenci mieliby ponad 28 lat. Może kwestia też jest w czymś innym. Może producenci po prostu chcą zagrać na zwłokę, bo nie chcą rezygnować z samochodów spalinowych? Zielony ład musiałby też oznaczać rezygnację z hybryd i innych napędów. Zostawiałby pole wyłącznie autom elektrycznym. Najwyraźniej nie wszystkim to się podoba.