Unia Europejska od zawsze budzi kontrowersje. Z jednej strony jej pieniądze umożliwiają nam rozwój, z drugie decyzje często niosą za sobą absolutne patologie. Jedno jest pewne – unia zaczyna coraz bardziej przeszkadzać.
Sam zielony ład, który przegłosowała Unia Europejska, to już potwornie kontrowersyjna kwestia. To ma być absolutne wycięcie w pień samochodów spalinowych. Natomiast… nikt nie powiedział, że do tego faktycznie musi dojść. Może prędzej wydarzy się tak, że unia straci jakiekolwiek prawo głosu, albo w ogóle się rozpadnie.
Często różni autorzy porównują unię do ZSRR. Według nich te „organizacje” mają bardzo wiele wspólnych cech. W tym tą jedną, najważniejszą – są skazane na upadek. Coraz częściej podkreślane są słowa, że unia wchodzi w nie swoje kompetencje. Za dużo chce kontrolować, za bardzo chce narzucać każdemu dookoła swój punkt widzenia.
Coraz częściej unia sięga po różnego rodzaju szantaż. Nie zrobisz tego, co my chcemy? Sprzeciwiasz się naszej woli? No to nałożymy na ciebie sankcje, cwaniaczku, a potem i tak zrobisz to, co chcemy. Mniej więcej właśnie tak to wygląda. Pytanie brzmi tylko przez jaki czas kraje będą to jeszcze tolerowały. Już głośno mówi się o tym, że są kolejni kandydaci do opuszczenia unii. I wcale Polska nie jest tu pierwsza w kolejce.
Za dużo by chcieli kontrolować…
A wracając do naszego głównego tematu, czyli samochodów z silnikami spalinowymi. Zobaczcie, że najgorzej dzieje się aktualnie właśnie w unii. Słyszeliście coś o tym, że w Stanach Zjednoczonych, albo Chinach też mają zakazywać i likwidować benzyniaki i diesle? Nie. OK – jest może jakiś tam plan, ale nie ma żadnych konkretów. Volkswagen kilka tygodni temu stwierdził, że to wygaszanie nastąpi „nieco później”. Nie mówiąc w ogóle o Ameryce Południowej, czy Afryce, gdzie nastąpi ono „znacznie później”.
Dlaczego tam wszystko może działać normalnie, w sprawdzony sposób? Funkcjonować tak, jak funkcjonowało od dziesiątek, setek lat i nikt nie miał z tym problemu? Bo tam Unia Europejska – jak zresztą wskazuje sama nazwa – nie ma kompletnie nic do powiedzenia. Tam lobbuje kto inny. Tam nikomu nie zależy na elektrycznej rewolucji.
Może pora na to, żeby u nas kilka krajów też powiedziało wprost, że nie mają ochoty na rewolucję. Niech sobie zakazują i jeżdżą elektrykami w Belgii, Luksemburgu, Holandii, czy tam nawet Niemczech i Francji, jak ich na to stać. I wystarczy – reszta niech żyje tak, jak się im podoba.