To jedna z tych sytuacji, które mogły zakończyć się zupełnie inaczej. Przedstawiciel handlowy zasłużył na to, aby kierowca tira władował mu się w tył tej maszyny. Wtedy na pewno jego szef by się ucieszył.
Najwięksi drogowi kozacy. Posadzić takiego do firmowego samochodu i już czują się jak jakiś ghost rider. Ten przedstawiciel handlowy ewidentnie miał jakiś problem. Może za dużo czasu na słońcu, przepaliło styki. Praca w korporacji sprawiła, że gdzieś musiał się wyżyć i pokazać, kim on to nie jest. Trafiło akurat na kierowcę tira.
OK – to nigdy nie jest fajne, jak widzisz wyprzedzające się tiry. Tutaj manewr koniec końców trwałby około 30 sekund, więc i tak nie byłoby tragedii. Droga jest wszystkich, nie ma zakazu, chce wyprzedzać, to niech wyprzedza. Na pewno nie jakiś zagrzany korpo-człowiek jest od tego, aby o tym decydować.
Klasyka gatunku. Facet obleciał tiry pasem awaryjnym a potem zaczął grać szeryfa. Zwalniał, nagrywał coś telefonem – generalnie śmiechu warte. Zasłużył wyłącznie na to, aby ten kierowca tira władował mu się w tył. Policja nie miałaby problemu ze znalezieniem winnego. Nie dość, że dostałby piękny mandacik i punkty, to jeszcze szef na pewno byłby z niego dumny. Na szczęście i tak sprawę zgłoszono na policję.