Od kilku lat w naszym kraju obowiązuje przepis mówiący o tym, że za przekroczenie prędkości o minimum 50 km/h w terenie zabudowanym kierowcy odbiera się prawo jazdy. Czy ten przepis nadal będzie obowiązywał?
Odchodzący ze swojego stanowiska rzecznik praw obywatelskich wystosował odpowiedni wniosek o uznanie tego przepisu za niekonstytucyjny. I takie stanowisko być może pokrywa się nawet z tym, co twierdzi prezes Sądu Najwyższego. Czy prawo jazdy nadal będzie więc odbierane? A jeśli nie będzie… to czy tak naprawdę jest się z czego cieszyć?
No właśnie – sprawa nie jest taka oczywista. Na pierwszy rzut oka jasne – jest to wielkie ryzyko. Z drugiej jednak kierowcy mają w głowie ewentualne konsekwencje, dlatego wielu z nich po prostu uważa. Przepis ten ma również, a może przede wszystkim charakter prewencyjny. Zresztą, odebranie uprawnień na trzy miesiące nie jest jakimś bardzo surową karą w porównaniu do tego, co za takie wykroczenie grozi w innych krajach.
Jeśli przepis ten zostałby wycofany, piraci drogowi dostaliby ciche przyzwolenie. To tak, jakby ktoś nagle wycofał się ze swojej decyzji. Jakby powiedział OK – jednak możecie jeździć w zabudowanym ponad 100 km/h. Jednak nie jest to takie wykroczenie, żeby odebrać wam prawko, najwyżej dostaniecie jakiś tam mandacik. Czy na pewno to będzie takie pozytywne zjawisko?
Ogólnie rzecz biorąc – wysokość mandatów w naszym kraju to jakaś kpina. Kierowcy mogą mieć gdzieś przepisy, bo tak naprawdę nic im nie grozi. Można by dyskutować o wzorcach z innych, bardziej rozwiniętych krajów. Można zastanawiać się jak rzeczywiście zmienić prawo, aby działało. Ale po co? Można przecież zająć się innymi przepisami, które nie mają żadnego sensu i tylko komplikują sprawę.