Jaka jest najgorsza droga w naszym kraju? Co prawda nie przejechałem ich wszystkich, ale ta jest ucieleśnieniem patologii. Wszyscy dookoła cierpią, mieszkańcy, turyści, przedsiębiorcy. No cóż – osoby decyzyjne póki co mają to chyba gdzieś.
Nie byłem na wszystkich polskich drogach… ale byłem na naprawdę bardzo wielu. Widziałem różne sytuacje, różne patologie. Inne charakterystyki dróg, inne budownictwo, inną nawierzchnię. Jechałem przez podkarpackie, wielkopolskie, małopolskie, warmińsko-mazurskie, pomorskie, śląskie, opolskie, łódzkie, dolnośląskie itd. Jechałem drogami głównymi, jechałem autostradami, jechałem też drogami bocznymi, a wręcz niekiedy gruntowymi. Ale chyba nigdzie nie widziałem tak koszmarnie zaniedbanego odcinka, jak właśnie ten.
Mowa o Drodze Wojewódzkiej numer 943, która prowadzi od zjazdu z drogi S1 w Lalikach, do Koniakowa, na samym południu Polski. Jeśli komuś z was gdzieś świta nazwa Koniaków, to być może kojarzycie ją przez słynne, wyrabiane tam koronki, a może i dokładniej, stringi. Są to tereny turystyczne, w które o każdej porze roku chętnie ściągają turyści z całego kraju. Karczma zlokalizowana przy jednej z najwyższych okolicznych gór to wręcz ikona. Wszystko ładnie, wszystko pięknie… tylko ta droga.
Kiedy kilkanaście miesięcy temu na miejscu pojawiły się koparki, ludzie odetchnęli. Wszyscy mieli nadzieję, że wieloletni koszmar dobiega właśnie końca. Nic bardziej mylnego. Okazało się, że budowniczy owszem, zerwali starą nawierzchnię i położyli nową, ale tylko na niewielkim kawałku. W pewnym momencie remont po prostu się zatrzymał, chociaż kolejny odcinek był nawet bardziej zniszczony. Dalej mamy miejsce mroczne niczym filmowy Mordor.
Ta droga to koszmar…
Sama ta droga to po prostu koszmar. Koszmar, koszmar i jeszcze raz koszmar. Dziura na dziurze. Być może fotografie nawet tego tak nie oddają, natomiast sytuacja jest wręcz katastrofalna. Nie da się przejechać tego odcinka bez potężnego łupnięcia na jednym z kół. To jakiś istny Rajd Dakar. Szkoda, że wszystko to muszą przechodzić opony, felgi i zawieszenia w autach okolicznych mieszkańców. Są tacy, którzy muszą przejechać tą drogą codziennie. Sami odpowiedzcie sobie na pytanie, jak bardzo cieszy to ich samochody i o ile szybciej zawieszenie w takim aucie w końcu nie wytrzyma.
Droga, dziury… a to dopiero początek absurdów. Kilkaset metrów dalej Zarząd Dróg Wojewódzkich w Katowicach postanowił postawić… szykanę. Zacznijmy od tego, że drogą tą prowadzony był wywóz urobku z budowy drogi S1. Według ZDW drogę zniszczyły właśnie pojazdy ciężarowe. Natomiast okoliczni mieszkańcy twierdzą nieco inaczej. Owszem, być może ciężarówki z ziemią również wpłynęły na stan drogi, natomiast była ona w opłakanym stanie od lat! To nie ciężarówki zniszczyły DW 943 tylko lata zaniedbań i brak jakichkolwiek remontów. Jakichkolwiek! Bo nie można tu wymienić załatania jednej dziury, czy dwóch, to jakiś absurd! Mieszkańcy są w tym temacie absolutnie zgoni.
Inną sprawą jest to, że ciężarówki tamtędy jeździły, bo miały do tego pełne prawo. Drogą od zawsze jeździły ciężarówki, tiry itd. A skoro ich dopuszczalna masa to 40 ton, a kontrole Inspekcji Transportu Drogowego przy budowie S1 zdarzały się niemal codziennie, to jakim cudem winne są ciężarówki? Firma wykonywała swoją pracę na wyraźne zlecenie. Kolejny raz można powtórzyć – to nie oni zniszczyli doszczętnie tą drogę, tylko lata zaniedbań.
Dziury, szykana… no i ta kostka
Samo postawienie szykany to też temat, który budzi w okolicy potworne kontrowersje. OK – ma ona zablokować ruch pojazdów ciężarowych. Ale co z tymi, którzy mają na tym terenie „metę”? Wszyscy nagle mają szukać jakichś objazdów, w imię czego? Co ze służbami? Co ze strażą pożarną? Co z autobusami? Co z kierowcami, którzy nie znają tego terenu? Przecież tych zmian nie ma w nawigacji… albo przez długi czas nie było, bo wszyscy się na to skarżyli. Ileż to razy można było zobaczyć w tym miejscu tira, który nagle dojechał do szykany i… no i był problem. Jak tu wycofać? Jak skręcić? Problemów i pytań jest wiele… i znów cierpią mieszkańcy.
Bo oczywiście trasa prowadząca przez szykanę wiedzie przez jedną z największych dziur na całym tym „kompleksie”. Wreszcie, gdyby tego było mało, kilkadziesiąt metrów wyżej jest legendarna już kostka. Mieszkańcy śmieją się, że pamięta ona czasy Adolfa Hitlera. Kostka, której od lat nie ruszył nikt. Kostka, która jest już tak zniekształcona, dziurawa i pofałdowana, że dosłownie trzeba się przez nią przetoczyć.
Nie ma mowy tu o żadnym 50 km/h. Nie ma mowy o 40, nie ma mowy nawet o 20 km/h, które jest na znaku. Tą drogą da się jechać może… maksymalnie 15 km/h. Chociaż są tacy, którzy jadą nawet wolniej i nie można im się dziwić. Spędziłem dziś na tej kostce może 20 minut. Co chwile jest trzask, huk, co chwilę czuć odzieraną stal, pękający plastik. Co chwile ktoś haczy podłożem. Notorycznie na tym odcinku kierowcy doszczętnie rozwalają miskę olejową, krzywią felgi, często nie wytrzymują opony. Mieszkańcy wiedzą jak jechać… slalomem, powolutku, ale jakoś się da. Biada tym, którzy tej drogi nie znają i nie wiedzą co ich czeka. To jak jazda na najlepszym byku na rodeo – nie ma opcji, żebyś nie spadł. W najlepszym przypadku urwiesz zderzak…
Do kogo należy kwestia remontu?
Powstaje zasadnicze pytanie – kiedy ktoś zrobi z tym porządek? Mieszkańcy mają dość – to jest sytuacja patologiczna. Droga uszkodzona jest od wielu lat i nikt niczego z nią nie robi. ZDW postawił szykanę na początku marca twierdząc, ze ta zniknie, kiedy rozpocznie się przebudowa drogi. Minęły ponad dwa miesiące, na miejscu nie wbito nawet jednej łopaty. Wszystko jest w porządku? Tak to ma wyglądać? Proszę państwa, przecież to są jakieś mało śmieszne żarty!
Wszyscy milczą. Milczą też okoliczni politycy. Mówi się, że trwa cichy spór na terenie której gminy formalnie leży zaniedbany odcinek. Od lat są z tym problemy, np. w zimie, kiedy spadnie śnieg. Ani jedna strona ani druga nie chce wysyłać tam swojego sprzętu. Ziemia niczyja, której nikt nie chce. Chociaż teoretycznie to droga wojewódzka, więc na logikę to oni powinni zrobić porządek w tym miejscu.
Głos w całej sprawie zabierała Wójt Gminy Istebna, Pani Łucja Michałek. Z radością wstawiała ona zdjęcia szykany i triumfując podkreśliła, że ma nadzieję, że odpowiednie instytucje nie dopuszczą do dalszych przewozów ziemi na tej trasie i że ma nadzieję, iż inwestycja oraz dalszy remont rozpoczną się niebawem. Od miejscowych mieszkańców usłyszałem nieco w żartach, że Pani wójt często lubi załatwiać problemy w ten sposób. Wrzucić zdjęcia, najlepiej z kimś zapozować. Ludzie śmieją się, że wtedy problemy w gminie rozwiązują się same.
Co więc dalej?
Szkoda tylko, że tych inwestycji nadal nie ma. Szkoda, że nikt nie ma nad tym kontroli. Najbardziej cierpią ci, co zawsze – ludzie. Zwykli, prości ludzie, których nie interesuje do kogo należy ta droga. Ich interesuje tylko to, żeby bezpiecznie i spokojnie dojechać do domu. Bez potrzeby zwalniania do 10 km/h i modlitw, żeby akurat dzisiaj nie pękła opona, czy nie roztrzaskała się miska olejowa. Kiedy ktoś weźmie za to odpowiedzialność i naprawi w końcu DW 943?