Toyota Supra piątej generacji to bez wątpienia jeden z najczęściej omawianych samochodów ostatnich miesięcy. Ale nie dlatego, że olśniewa swoim urokliwym designem lub zapierającą dech w piersiach dynamiką jazdy. Chodzi o to, że w gruncie rzeczy jest to auto nie Toyoty, a zupełnie innego producenta.
Z Toyoty ma tylko znaczek?
W 2013 roku ku zaskoczeniu wielu ekspertów motoryzacyjnych Japończycy połączyli siły z BMW. Współpraca miała sprowadzać się do zaprojektowania wspólnej platformy i osobnych karoserii, a następnie wprowadzeniu projektów na linię produkcyjną. Jak okazało się już kilka miesięcy później, prace nad nową Suprą pokazały spore różnice w filozofii myślenia o koncepcji tego samochodu na obu kontynentach.
Inżynierowie zarówno z Toyoty, jak i BMW chcieli zbudować auto według własnej wizji. Kiedy udało się w końcu osiągnąć kompromis i dojść do porozumienia, w 2019 światło dzienne ujrzała Toyota Supra – ikona motoryzacji w zupełnie nowym wydaniu.
I wszystko byłoby dobrze, gdyby Japończycy podążyli ścieżką Fiata, który modelem 124 Spider w zasadzie skopiował Mazdę MX-5 (instalując przy tym swoją jednostkę napędową). Wtedy krytyka prawdopodobnie nie byłaby tak ogromna.
Największy samochód na świecie przejechał ulicami Dubaju. Ludzie nie wierzyli własnym oczom [WIDEO]
Rzecz w tym, że Toyota poszła nie o jeden, a kilka kroków za daleko. Jak szybko się okazało, piąta generacja kultowego coupe jest bardziej reprezentantem europejskiego przemysłu samochodowego, niż dumą Japończyków. Dlaczego? Otóż można powiedzieć, że to nie produkt Toyoty, tylko właśnie… BMW. Najlepiej pokazuje to poniższe wideo, na którym YouTuberzy z kanału DailyDrivenExotics rozebrali Suprę i sprawdzili, ile pozostało w niej z Toyoty. Jak się okazuje – niewiele. Z resztą, sprawdźcie sami.
fot: commons.wikimedia.org