W dzisiejszych czasach najpopularniejszym sposobem na podniesienie mocy jednostki napędowej jest chiptuning. Jeśli jednak ktoś chce „wycisnąć” ze swojego silnika jeszcze więcej, to jak się okazuje, jest na to sposób.
Preparat w cenie kilkunastoletniego auta
Na początku 2014 roku brytyjska firma Millers Oils przeprowadziła ciekawy test silnika wyścigowego Mercedesa SLS AMG GT3. Inżynierowie widząc dane z hamowni byli zdumieni – i nie ma się co dziwić. Jak potwierdziły wyniki, olej Nanodrive oparty na nanotechnologii, okazał się dużo wydajniejszy, niż wcześniej używane smary w sporcie motorowym. Martyn Mann, dyrektor techniczny Millers Oils po kilku kolejnych testach powiedział, że zaobserwowano wzrost mocy do 8% w porównaniu z innymi dostępnymi na rynku produktami.
Wszyscy zaczęli po cichu się zastanawiać, czy podobny wzrost osiągów da się uzyskać w jednostkach benzynowych i Diesla, montowanych w „zwykłych” samochodach. Dzisiaj, po ponad 7 latach od eksperymentu na hamowni w mieście Brighouse, producenci przekonują, że możliwe jest podniesienie wydajności silnika nie o 8%, ale nawet o 15%.
Jak to możliwe? Cóż, wszystko za sprawą nanotechnologii. Jak się okazuje, preparatów z nanocząsteczkami do oleju silnikowego na rynku jest całkiem sporo. Niestety – tanio nie jest, bo cena najdroższych może sięgać nawet 4 tys. zł.
KIEROWCO! KUP LETNIE OPONY I ODBIERZ BON NA 120 PLN
No dobrze, a teraz najważniejsze pytanie – czy to w ogóle działa? Postanowił sprawdzić to nie kto inny, jak Michał „Michu” Jesionowski. Najpopularniejszy w Polsce bloger motoryzacyjny prowadzący kanał Miłośnicy czterech kółek -zrób to sam w serwisie YouTube. Czy kiedykolwiek zastanawialiście się nad zastosowaniem takiego dodatku w swoim silniku? Jeśli tak, to ten materiał jest swoistym kompendium wiedzy z tego zakresu. Po jego obejrzeniu decyzja o ewentualnej inwestycji w podobne preparaty będzie zdecydowanie dużo łatwiejsza.