Jeśli zastanawiamy się czasami, za co kierowcy mogliby tracić prawo jazdy, to nie wiem, czy jest lepszy przykład. Tutaj ewidentnie gość przesadził. To wyprzedzanie niektórzy nazwali wręcz próbą zabójstwa. Kurczę – i mają w sumie trochę racji.
No bo przecież nie może tak być. Nie ma absolutnie żadnego usprawiedliwienia tego zachowania. Facet decyduje się na wyprzedzanie, które nie ma szans powodzenia. Ba, nie rezygnuje z niego. Wytrwale jedzie pod prąd z dużą prędkością, ryzykując życie innych. To powinno być odebrane prawo jazdy. I to na kilka dobrych lat.
Sytuacja jest tutaj po prostu kuriozalna. Nie mówimy o żadnej autostradzie, drodze z wieloma pasami w jedną stronę. Nie! Gość bierze do wyprzedzania tirem na drodze z jednym pasem ruchu w jedną stronę. Wyprzedza drugiego tira, przed którym jedzie jeszcze jeden samochód. Już z tym tirem ma problem, bo jadą „łeb w łeb”. To jeden z tych manewrów, który na autostradzie by trwał pewnie ze 3 minuty.
Ale nie – tu facet przecież jedzie cały czas pod prąd. I to z dużą prędkością. Ludzie muszą się odsuwać na bok, bo przecież ewentualne zderzenie czołowe zakończyłoby się wielką tragedią. Dno i trzy metry mułu – nie może być na coś takiego przyzwolenia. Ewidentnie chłop powinien pożegnać się z uprawnieniami. I to na długo.