Są informacje, które gdy się przekazuje ciężko uszergować – czy są dobre, czy złe. Tak na pewno jest w tej sytuacji, jeżeli chodzi o fakt, że samochody posiadające silnik diesla będąc zalewać nasz kraj. I w zasadzie już to robią, choć patrząc na aktualną sytuację w Europie, będzie tego dużo, dużo więcej.
Silnik diesla kieruje się na polski
A takie wnioski płynął z faktu, że w Europie coraz bardziej popularne stają się samochodu elektryczne. W krajach Unii Europejskiej jeździ ich po drogach już prawie milion, a ta okrągła liczba zostanie osiągnięta w ciągu kilku najbliższych tygodni. W większości ich właścicielami stają się osoby, które wcześniej posiadały samochody spalinowe.
Te nie zawsze znajdują swoich właścicieli w tych samych krajach, a z reguły bardzo chętnie wyjeżdżają przez pośredników do takiego kraju jak Polska. Tym bardziej że u nas kompletnie nie ma mody na auta elektryczne, natomiast jest bardzo duża na silnik diesla. Te pojazdy są bardzo cenione i mało kto bierze pod uwagę, że uważane są obecnie, że trujące.
I choć premier zapowiadał, że do 2025 po naszych drogach będzie jeździło tylko elektryków ile zaraz w Unii Europejskiej, to jednak nie ma co w to wierzyć. Na razie do całego miliona brakuje nam nieco ponad 970 tysięcy pojazdów. A prędzej staniemy się we wspomnianym roku, czarną plamą Europy pod względem tego ilości jednostek spalinowych na drogach.
Korzyści dla kierowców, a nie dla środowiska
Duży napływ samochodów na pewno będzie ogromnym plusem dla kierowców. Choć ostatnio nieco one zdrożały w porównaniu z tym co było przed pandemią, to jednak sytuacja nie potrwa długo. Coraz większa ilość samochodów na rynku sprawi, że ceny staną się znów atrakcyjne dla potencjalnych klientów.
A przysłowiowy Kowalski właśnie na to patrzy w dużej mierze. Dopiero później stara się wybrać najlepszy pojazd w danym przedziale cenowym. Większej różnicy nie sprawia fakt, czy napędza go silnik diesla, czy benzynowy. Choć oczywiście najbardziej łakomym kąskiem zawsze pozostanie LPG.