Choć od soboty, 20 marca w Polsce zostaną zaostrzone obostrzenia, to ich aktualna zapowiedź nie zawierała zakazu przemieszczania się. Niestety dynamika zachorowań na COVID-19 sprawia, że realizuje się czarny scenariusz i niemal pewne jest to, że na Wielkanoc zostaniemy zamknięci w domach. Kierowcy nie powinni planować podróży na pierwszy weekend kwietnia.
Aplikacja mobilna do przełączania napędu 4×4 na napęd na tył w BMW!
Rekord w zasięgu ręki
Już tylko cud można uchronić Polskę od twardego lockdownu, przypominającego ten zeszłoroczny. Jak ustalił Onet, rząd nie zawaha się natychmiast zaostrzyć restrykcji, gdy wskaźniki zachorowań osiągną barierę, do której brakuje niewiele. Ile on wynosi? Rozmówcy Onetu w rządzie przekazali, że jeśli jednego dnia w naszym kraju oficjalnie koronawirusem będzie zakażonych ponad 30 tys. ludzi, będzie trzeba zamknąć kolejne branże.
Niestety wydaje się to kwestią czasu, ponieważ wczoraj oficjalnie odnotowano 27 278 zakażeń koronawirusem. To nieznacznie mniej od rekordu z 7 listopada 2020 r., gdy Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 27 875 przypadkach COVID-19. Pobicie rekordu, jak i przekroczenie bariery 30 tys. zakażeń wydaje się pewne. Pytaniem otwartym pozostaje – jak długo epidemia w Polsce będzie szaleć z takim rozmachem? To ważna kwestia, bowiem rząd jest ponoć gotowy nawet na zakaz przemieszczania się.
Zakaz jazdy w Wielkanoc 2021
Źródła Onetu twierdzą, że Kancelaria Premiera Rady Ministrów pracuje nad legalnym wprowadzeniem zakazu przemieszczania się. Polskie sądy, w tym Sąd Najwyższy, jednogłośnie określiły, że ta konkretna restrykcja jest nielegalna, jeśli wprowadza ją rozporządznie. Podobno rząd przygotowuje tym razem ustawę, która zalegalizuje zakaz przemieszczania się. Źródła w rządzie zaznaczają jednak, że ten wariant to ostateczność.
Istnieją jednak podejrzenia, że zakaz przemieszczania się na Wielkanoc jest przesądzony. Rządzący zdają sobie sprawę z tego, że w pierwszy weekend kwietnia kierowcy tłumnie wyruszą na drogi, aby spędzić Święta Wielkanocne z rodzinami w różnych częściach kraju. Władza może nie zaryzykować pozwolenia na swobodne przemieszczanie się, zwłaszcza po zluzowaniu obostrzeń w lutym. Otwarcie stoków narciarskich i hoteli szybko doprowadziło do rozpędu trzeciej fali zachorowań.
Czy twardy lockdown ma sens?
Wiele osób neguje konieczność surowych restrykcji, zwłaszcza ci, którzy już łagodnie przeszli przez COVID-19. To zrozumiałe, że po takim doświadczeniu lęk przed koronawirusem maleje, ale należy postawić się też w sytuacji rządzących. To oni ponoszą odpowiedzialność za cały kraj, w tym za przeciążoną służbę zdrowia. Jej przedstawiciele w nieoficjalnych rozmowach przekonują, że sytuacja w kraju jest o wiele gorsza niż pokazują oficjalne statystyki.
Trzecia fala zachorowań ma też jedną niespotykaną wcześniej rzecz. To tzw. brytyjska mutacja COVID-19, na którą zachorowuje obecnie większość Polaków. Ten konkretnych szczep (B.1.1.7) określany jest jako najbardziej niebezpieczny dla życia i zdrowia. Statstyki wskazują, że brytyjska mutacja dużo częściej wymaga ratunku pacjenta z pomocą respiratora. Szpitale już teraz w popłochu przygotowują się na oblężenie przez pacjentów. Z tego względu nie powinno wręcz zdziwić, jeśli wkrótce wystarczy pretekst, aby wprowadzić zakaz przemieszczania się na okres obejmujący Wielkanoc.