W poniedziałek niemiecki sąd orzekł, że Audi nie ponosi odpowiedzialności w skandalu Volkswagena z silnikami typu diesel, związanym z emisjami. W związku z tym, producent na razie nie będzie musiał wypłacać odszkodowań właścicielom samochodów.
To nie jest ostateczny werdykt, bo wszystko może się zmienić, jeśli pojawi się dowód na to, że dyrektorzy byli świadomi, że spółka dominująca manipuluje wartościami emisji.
Audi nie musi na razie płacić odszkodowań za aferę z silnikami typu diesel
Federalny Trybunał Sprawiedliwości orzekł w poniedziałek, że Audi nie musi płacić odszkodowania za fałszowanie wyników emisji spalin w silnikach Diesla. Firma mogłaby ponieść odpowiedzialność, gdyby można było wykazać, że tamtejsi szefowie wiedzieli, że w samochodach została zainstalowana oszukańcza technologia.
Sędziowie wskazali, że trudno będzie udowodnić odpowiedzialność Audi, jako spółki zależnej od Volkswagena, współudział w aferze dieselgate.
Dziesiątki tysięcy właścicieli pojazdów marki Volkswagen w Niemczech, ma prawo do odszkodowania po przełomowym orzeczeniu sądu w 2020 r. Nie było jednak jasne, czy tę odpowiedzialność należy zastosować wobec Audi, spółki zależnej Volkswagena.
Orzeczenie odsyła decyzję do sędziów sądu niższej instancji w mieście Naumburg. W wyroku tamtejszego sądu pada stwierdzenie, że Audi powinno wypłacić około 20 000 euro plus odsetki. Dotyczył on sprawy właściciela Audi A6 avant. Wyrok sądu niższej instancji opierał się na tym, że Audi wiedziało o instalowanych urządzeniach. Federalny Trybunał Sprawiedliwości orzekł teraz, że tę kwestię należy udowadniać w sądzie niższej instancji.
Właściciel Audi A6 pozwał bezpośrednio Audi, a nie Grupę Volkswagen
Mężczyzna kupił Audi A6 Avant z silnikiem typu diesel, ze zmanipulowanym oprogramowaniem w maju 2015 r. Pomimo kampanii wycofywania i instalowania aktualizacji w dotkniętych usterką samochodach, mężczyzna chciał zwrócić swój samochód za cenę zakupu.
Programista silników Audi powiedział w październiku w sądzie, że kierownictwo firmy miało pewną wiedzę na temat wadliwego oprogramowania.
Volkswagen zawsze podkreślał, że za oszustwo, które wyszło na jaw w 2015 r. była odpowiedzialna garstka pracowników niższego szczebla. O manipulowanie oprogramowaniem, które później było w stanie oszukiwać podczas testów emisji, oskarżono między innymi Giovanniego P, programistę silników.
Pracownik Audi przyznał się do większości postawionych mu zarzutów
Programista Giovanni P. chociaż przyznał się do większości zarzutów powiedział, że po prostu stosował się do nakazów kierownictwa Audi.
Były dyrektor generalny Audi, Rupert Stadler, który jest pierwszym szefem, który został postawiony przed sądem w Niemczech w związku z „dieselgate”, zaprzecza wszelkim zarzutom oszustwa.
Prokuratura zarzuca mu, że przynajmniej od września 2015 r. wiedział, że samochody z silnikami TDI o podwyższonej emisji, były również sprzedawane w Europie. Pomimo tego pozwolił na kontynuację produkcji i sprzedaży przez co najmniej rok.