Niektórzy kierowcy uwielbiają podróżować z głośno włączoną muzyką. Są również i tacy wielbiciele, którzy na swoich czterech kółkach montują sprzęt z wyższej półki, jeżeli chodzi o głośniki. Gdzie jest jednak granica tego, jak bardzo można rozpuścić muzykę na full i czy w ogóle taka jest. Nikt przecież nie chce, aby podpaść policji i otrzymać za takie coś mandat.
Mandat za muzykę w aucie to absurd
Każdy kierowca musi wiedzieć o jednym, a mianowicie, że prawo nie reguluje głośności słuchania muzyki w aucie. Co za tym idzie, możemy jej tak naprawdę słuchać tak jak nam się to podoba. I to bez względu na to czy mam otwarte okna w pojeździe, czy zamknięte. Również nie ma to znacznie na to, czy nasz samochód to kabriolet.
Słuchanie głośno muzyki jednakże skutkuje tym, że prowadzi nas w bardzo nieoczekiwane zachowania. Tak naprawdę możemy nawet nie mieć o nich do końca świadomości prowadząc samochód. A jednym z takich psychologicznych punktów, jest to, iż bardzo głośna muzyka niesie nas do tego, aby jechać szybciej. Bez niej gwarantowane jest to, że podróż odbywałaby się z mniejszą prędkością.
Głośna muzyka także wyłącza u nas czujność, myślenie i szeroko rozumiane kontakt ze światem zewnętrznym. Spada także nasz czas reakcji i to aż 20 procent, gdy w aucie rozbrzmiewa 95 dB. Pomijamy już całkowicie fakt, że wówczas możemy nie usłyszeć, że z którejś strony nadjeżdża pojazd uprzywilejowany.
Mimo wszystko ukarani i tak możemy zostać
Jeżeli się bardzo postaramy mandat i tak możemy dostać za słuchanie głośnej muzyki. Jeżeli będzie to uciążliwe, np. staniemy pod czyimiś oknami nocą i zrobimy car party, wówczas nie ma co liczyć na taryfę ulgową. Będzie to traktowane jako zakłócanie spokoju.
To stanowi wykroczenie określone w art. 51 Ustawy z dnia 20 maja 1971 r. Kodeks wykroczeń (Dz. U. z 1971 r. Nr 12, poz. 114 z późn. zm.) za które grozi mandat w wysokości 500 zł, a nawet kara aresztu czy ograniczenia wolności.