Po gwałtownym wzroście ceny paliw na stacjach, w ostatnim czasie mogliśmy zauważyć pewien przestój. Diesel, benzyna czy LPG unormowały swoje ceny i praktycznie nie dało się zauważyć większych zmian. I tutaj zdecydowanie należy postać już kropkę i pisał wyłącznie w czasie przeszłym. Nadchodzi bowiem druga fala wzrostów cen za paliwo.

Diesel i benzyna lada moment po 5 złotych

Na światowych rynkach sytuacja dla przeciętnego Kowalskiego nie kształtuje się zbyt dobrze. Nastąpił kolejny wzrost cen ropy naftowej Brent i to dość wyraźnie. W skali zaledwie kilku dni aż 5 dolarów i jest najdroższa od połowy lutego 2020 roku.

Ostatnie przestoje w braku podwyżek kosztowały na marżach operatorów rynku detalicznego, a więc każda lokalną stacje na której tankujemy. Karta zaczyna się jednak odwracać w drugą stronę i nadchodzi nieunikniony czas na zysk. A przy tym nie można zapominać, że diesel czy benzyna wzrośnie cenowo sama w sobie. A więc magiczna granica 5 złotych jest już praktycznie na wyciągnięcie ręki.

Już w przyszłym tygodniu na niektórych stacjach paliw w Polsce benzyna czy diesel może zdrożeć o około 10 groszy. To niewątpliwie dużo, a nawet bardzo dużo. A patrząc w dalszej perspektywie ciężko nie wierzyć w to, że jadąc na święta Wielkanocne zatankujemy za mniej niż 5 złotych.

Pozazdrościć tym z LPG

Z tego typu informacji zawsze z dystansem podchodzą ci kierowcy, którzy tankują LPG. W ich przypadku podwyżki są jedynie symbolicznym akcentem na stacjach. Tak naprawdę nieustannie tankują za 2.20-2.30 złotych i ciężko nawet wierzyć w to, że ta cena kiedyś doskoczy chociażby do kwoty 2.50 zł.

Co za tym idzie, wciąż w modzie będzie kupowanie samochodów na gaz bądź przerabianie obecnych. Przy dużych wzrostach cen za paliwo dana instalacja LPG zwróci się szybciej, niż może nam się wydawać. A później pozostaną już jedynie realne oszczędności.