Kierowca Poloneza Caro chciał tchnąć w swoje auto nieco życia. Postanowił wsadzić pod maskę 6-cylindrowy silnik BMW. Jak widać na załączonym filmie samochód przestał być nudnym i powolnym autem, a stał się prawdziwą zabawką do palenia gumy. To zdecydowanie dobre połączenie. Z resztą, musicie to zobaczyć oglądają wideo!
Jaki silnik trafił pod maskę Poloneza?
Najlepszą propozycją były 193-konny motor M52B28, czyli ostatni najbardziej trwały 6-cylindrowy motor BMW o pojemności 2,8 l. Jednostka ta był spotykana w takich modelach jak E36, E46, E38 czy E39. W tym przypadku zdecydowano się jednak na coś słabszego. To co ma pod maską Polonez Caro to 2-litrowa jednostka benzynowa M52B20. To silnik z tej samej rodziny, bardzo zbliżona konstrukcja do M52B28, ale o mniejszym skoku tłoka i o mocy 150 KM. Jednak w lekkim Polonezie i tak daje radę. Caro pali gumę aż miło.
Jak widać po oznaczeniu na klapie bagażnika, samochód seryjnie miał pod maską 4-cylindrowy silniczek o pojemności 1,6 l i skromnej mocy 80 KM. Polonez Caro z takim motorem osiągał pierwszą setką w 15 s. Jego prędkość maksymalna to 150 km/h. Aż strach pomyśleć jak konstrukcja wytrzymała 150 KM. Jak na dzisiejsze standardy nie jest to dużo, ale Polonez nie był przystosowany do znoszenia takich przeciążeń. Palenie gumy to dla niego balansowanie na granicy życia i śmierci. Jednak jakoś wytrzymał.
KIEROWCO! ODBIERZ BON NA 120 PLN DO WYDANIA NA STACJACH BENZYNOWYCH