Brzmi to jak mocny straszak, ale niestety taka jest rzeczywistość. Kierowcy muszą mieć się na baczności, bowiem mogą czekać ich spore konsekwencje finansowe. A statystyki nie kłamią i pokazują, że prowadząc diesel czy benzyniaka taki błąd popełniamy nagminnie i coraz częściej.
Kierowcy, diesel i czerwone światło
Na polskich drogach w ostatnich miesiącach zapanował nowy trend. Mianowicie coraz więcej kierowców nie robi sobie zbyt wiele z sygnalizacji świetlnych, a dokładniej z czerwonego światła. Przejeżdżanie z niedozwolonym momencie stało się wręcz plagą, którą ciężko powstrzymać.
Jak pokazują dane 2019 roku tego typu naruszeń było 32 tys. 991. Z kolei w ubiegłym roku liczba ta znacząco wzrosła, bowiem mowa o 40 tys. 244 przypadkach. A przecież ITD ma dane tylko z tych miejsc na których ma ustawiony swój sprzęt.
Można sobie zatem wyobrazić jak ta liczba wygląda naprawdę w rzeczywistości. Z drugiej strony trzeba spojrzeć na to w inny sposób – jakie niesie to za sobą niebezpieczeństwo na drodze. Nie do jednej kolizji czy wypadku dochodzi właśnie przez takie lekceważenie sygnalizacji świetlnej.
Policja wkracza do akcji
Prowadząc swój diesel, benzyniaka grupa tego typu kierowców niestosujących się do przepisów, musi bacznie uważać. Funkcjonariusze będą teraz częściej przyglądali się temu, co dzieje się na skrzyżowaniach czy przejściach dla pieszych. Wszystko po to, aby wyeliminować tego typu patologię z dróg.
Najwyższa możliwą karą jaką może otrzymać kierowca przejeżdżający przez czerwone światło to 500 zł i 6 punktów karnych. Czasem można odnieść wrażenie, że jest ona zbyt niska do czynu. Wciąż jednak taryfikator nie uległ zmianie, przez co bezkarność jak widać nieustannie rośnie.