Niektórzy kierowcy to prawdziwi magicy, a ich wyobraźnie wydaje się nie mieć żadnych ograniczeń. W tym przypadku chodzi o mężczyznę z Litwy, który jechał do Azerbejdżanu m.in. przez Polskę, zawieźć ser. Jego tachograf nie pracował jednak tak należycie jak pracował, co w trakcie kontroli wzbudziło zainteresowanie ITD.
Ej, nie gaś światła, bo tachograf!
Ciągnik siodłowy z naczepą został poddany kontroli przez inspektorów lubelskiej Inspekcji Transportu Drogowego. Choć była to tylko rutynowa kontrola, to jednak skończyła się dla kierowcy wycieczką do serwisu tachografów, a ostatecznie pozostawieniem pojazdu na parkingu strzeżonym.
Wydruk z tachografu wywołał podejrzenia i było jasne, że w ciągniku zamontowane jest urządzenie pozwalające na fałszowanie zapisów czasu pracy. Po dłuższych poszukiwaniach udało się je odnaleźć, co jednak nie było łatwą rzeczą. Okazało się bowiem, że aby wyłączyć tachograf, trzeba włączyć… oświetlenie w kabinie.
Urządzenie zostało zdemontowane w serwisie na koszt właściciela pojazdu. Za ujawnioną nieprawidłowość przewoźnikowi grozi 12 tys. zł kary. Jako że kierowca nie miał odpowiedniej kwoty na wpłacenie kaucji, kurs tego dnia zakończył na parkingu strzeżonym.