Kuba Przygoński przyznał w rozmowie z nami, że dziś na etapie uszkodził cztery koła w swojej Toyocie i gdyby nie pomoc rywala nie dotarłby do mety etapu.
– Dzisiejszy odcinek był dla nas bardzo trudny. Na dwusetnym kilometrze nagle pękły dwie opony. Kontynuowaliśmy jazdę i chwilę później uszkodzeniu uległo trzecie koło. Jechaliśmy bardzo ostrożnie, ale również kolejne koło się poddało. Nie mogliśmy nic zrobić – mówił Przygoński.
– Próbowaliśmy to jakoś naprawić i dzięki temu przejechaliśmy kolejne sto kilometrów. Sto przed metą nie mieliśmy już jednak opon i musieliśmy czekać na pomoc. Na szczęście koło dał nam Shameer Variawa z Toyota Gazoo Racing i mogliśmy dokończyć odcinek. Od setnego kilometra odliczałem dystans do mety. Było mnóstwo kamieni i bardzo źle się jechało. Tak to już jest na Dakarze – dodał.
– Szkoda Maćka [Giemzy-red.]. Miał naprawdę dobre tempo. Walczył i mógł zdobyć dobre miejsce. Mam nadzieję, że jego urazy nie są poważne i za rok znowu powalczy – zakończył odnosząc się do sytuacji z Maciejem Giemzą.