Jakub Przygoński, którego będzie pilotował Timo Gottschalk, Adam Tomiczek, Maciej Giemza i Kamil Wiśniewski będą bronić barw ORLEN Team w Rajdzie Dakar. Przyjrzyjmy się więc zawodnikom, których będziemy dopingować w pustynnym maratonie.
Najpierw był motocykl
Najbardziej doświadczony bez wątpienia jest Jakub Przygoński. 35-latek rozpoczynał swoją karierę od występów na motocyklu. Po startach w Polsce przyszedł czas na międzynarodowe areny. W 2007 roku pod swoje skrzydła wziął go Polski Koncern Naftowy ORLEN, by pod okiem Jacka Czachora i Marka Dąbrowskiego mógł rozwijać swoje umiejętności. Na sukcesy na światowej scenie nie trzeba było długo czekać i już w 2008 roku został wicemistrzem świata w rajdach cross-country. Co więcej wynik ten powtarzał jeszcze pięciokrotnie.
W 2009 roku zadebiutował na trasach Rajdu Dakar. W Ameryce Południowej, gdzie przyszło mu pierwszy raz powalczyć w pustynnym klasyku okazał się lepszy od swojego nauczyciela i został sklasyfikowany na jedenastym miejscu. Do czołowej dziesiątki zabrakło jedynie 26 minut. Jacek Czachor wywalczył wówczas dwudzieste miejsce. Nie trzeba było długo czekać, by polscy kibice mogli cieszyć się najlepszym motocyklowym występem. Już rok później Przygoński pokazał, że należy do światowej czołówki i ukończył rywalizację na ósmym miejscu.
– Najcięższe chwile przeżyłem, gdy zaczął psuć mi się motocykl. Stanąłem na trasie, rozkręciłem motocykl, zdjąłem zbiorniki paliwa, zdjąłem kask i pomyślałem, że to koniec, trzeciego dnia kończę jazdę. Poskładałem jednak wszystko i pojechałem dalej. Później jeszcze miałem jedną poważną wywrotkę, która kosztowała mnie trochę zdrowia. Podczas tak długiej imprezy zawsze przychodzą momenty utraty sił. Są również chwile, gdy następuje zmęczenie psychiczne – ono jest największym wrogiem zawodnika. W tym roku rajd był dla mnie dużo cięższy niż w zeszłym. Trasa była poprowadzona poza szlakiem, po strasznych dziurach i kamieniach, po których jest naprawdę ciężko jechać na motocyklu. Do tego doszło niewiarygodne tempo jazdy. Żeby walczyć o pierwszą dziesiątkę liczyła się każda sekunda, każdego dnia – mówił po historycznym wyniku Przygoński.
Czytaj też: ORLEN Team gotowy na Dakar. Czekają nas najlepsze wyniki w historii? [VIDEO]
W 2014 roku wzniósł się na wyżyny swoich umiejętności i uzyskał do dziś najlepszy polski rezultat w stawce motocyklistów. Jadąc KTM-em Polak znalazł się na szóstym miejscu, a po przejechaniu ponad ośmiu tysięcy kilometrów do podium zabrakło jedynie 30 minut.
Cel: Podium
W 2016 roku Przygoński zdecydował się na przesiadkę do samochodu i ostatnie pięć edycji imprezy zaliczył za kierownicą Mini. Po piętnastej pozycji w debiucie za kierownica auta przyszła pora na siódme, piąte i czwarte miejsce. Niestety w zeszłym roku Polaka trapiły awarie sprzętu i nie poprawił swojego najlepszego rezultatu. W 2019 roku do podium zabrakło nieco ponad 30 minut, a za swoimi plecami kierowca ORLEN Team zostawił m.in. Cyrila Despersa i Giniela de Villiersa.
– Czwarta pozycja, cieszymy się z niej niezmiernie. Wielka walka trwała do końca, szczególnie przez trzy ostatni dni, gdzie ścigaliśmy się na ekstremalnie trudnych wydmach, a problemy mieli praktycznie wszyscy. Cieszymy się, że jesteśmy w stanie walczyć z najlepszymi, ze światową czołówką, szczególnie, że jesteśmy młodą ekipą i mamy przed sobą dużo czasu i wiele rajdów. Większość odcinków kończyliśmy na trzeciej pozycji, co pokazuje, że pojechaliśmy świetnie, byliśmy „w sztosie” – mówi Jakub Przygoński po swoim najlepszym rezultacie.
Motocyklowe nadzieje
Maciej Giemza uznawany jest za jednego z najlepszych polskich motocyklistów nowego pokolenia. Talent zawodnika już w 2013 roku zauważył ORLEN Team, który zaprosił go do Akademii ORLEN Team. Wraz z rozwojem pojawiły się sukcesy. W 2017 i 2018 roku zdobył puchar świata w rajdach cross-country w klasyfikacji juniorów. W debiucie w Rajdzie Dakar w 2018 roku wywalczył 24. miejsce. Rok później Polak musiał wycofać się z rywalizacji z powodu awarii motocykla. W tym roku wywalczył 17. miejsce i w przyszłym z pewnością powalczy o czołowa dziesiątkę.
– Myślę, że pojechałem solidnie. Nie daję sobie „piątki”, ale na pewno bardzo mocną „czwórkę”. Dałem z siebie to co mogłem i tu mam czyste sumienie. To był start na miarę moich możliwości. Co roku chcę mieć podobne uczucie i jednocześnie mądrze przyspieszać. W Dakarze nie można… To znaczy można, bo wszystko można, ale nie opłaca się jechać poza granicami swoich możliwości. Trzeba mieć kontrolę nad jazdą i pozostawać na motocyklu w swojej komfortowej sferze – mówił Giemza w wywiadzie dla Red Bulla po ostatniej edycji imprezy.
Adam Tomiczek podobnie jak Maciej Giemza szkolił się w Akademii ORLEN Team. W swoim CV ma m.in. wicemistrzostwo Europy juniorów w enduro. W Rajdzie Dakar zadebiutował w 2017 roku, ale ze względu na chorobę musiał wycofać się po dziesięciu etapach. W 2018 roku wywalczył trzecie miejsce w Pucharze Świata Baja wśród juniorów. W 2019 roku ponownie zmierzył się z trasami Dakaru i wywalczył świetne szesnaste miejsce.
Mocniejszy quad Wiśniewskiego
Kamil Wiśniewski będzie bronił barw ORLEN Team w klasyfikacji quadów. Polak w swoim CV może pochwalić się m.in. pucharem świata w rajdach baja, który wywalczył w 2013 i 2014 roku. W Rajdzie Dakar zadebiutował w 2017 roku i wywalczył dziesiąte miejsce. Rok później zdobył trzynaste miejsce i otwarcie przyznawał, że wynik ten nie satysfakcjonuje go. W zeszłym roku wywalczył szóste miejsce. Ponadto świetnie spisał się w Rajdzie Maroka, gdzie stanął na najniższym stopniu podium czym przekonał do siebie PKN ORLEN. Wsparcie szybko przyniosło efekty i w tegorocznej edycji Rajdu Dakar Wiśniewski wygrał jeden z etapów, a w klasyfikacji quadów wywalczył piąte miejsce, najlepsze w swojej karierze.
– Udało się przekonać organizatorów, by quady z napędem 4×4 miały większą pojemność silnika. Do tej pory było to 700 ccm. Teraz maksymalna pojemność wynosi 1000 ccm. To daje 12-15 koni więcej, co sprawia, że quad będzie dużo szybszy. Dzięki wsparciu PKN ORLEN udało mi się zmodyfikować moją maszynę. Ma lepsze zawieszenie, felgi i opony. Mam nadzieję, że da to efekty – mówił Wiśniewski podczas konferencji prasowej.
– Gdy kończy się jeden Dakar mam tydzień odpoczynku i rozpoczynam przygotowania do kolejnego. Nie da się zbudować formy w 2-3 miesiące. Potrzebna jest systematyczna praca przez cały rok. Mam nadzieję, że zaowocuje to na rajdzie – dodał.