Od czasu rozpętania afery dieselgate, przemysł motoryzacyjny przechodzi potworne trzęsienie Ziemi. Branża jest naciskana na dbanie o klimat, choć nie jest na to kompletnie gotowa. Co chwilę z dymem idzie jakiś samochód elektryczny i to wcale nie jest przypadek. Problem w tym, że producentów wcale nie stać na szczerość.
Dlaczego nagle producenci są tacy niby eko?
Na wstępie zaznaczę, że nie jestem ślepo zapatrzony w spalinową motoryzację, choć mam wiele cech petrolheada. Idea samochodu elektrycznego jest tak naprawdę ekscytująca. Jednak kłopot polega na tym, że technologię przyszłości próbuje się osadzać w teraźniejszości. Niestety lobby ekoaktywistów jest tak silne (zwłaszcza w Unii Europejskiej), że producenci nie mają wyjścia. Sprzedają zeroemisyjne pojazdy, ale nie dlatego, że chcą. Po prostu muszą!
W efekcie przemysł motoryzacyjny w ciągu kilku lat niezwykle zmobilizował się do czegoś, czego praktycznie nie planowali. Dzisiejsze samochody elektryczne to w rzeczywistości prototypy, które normalnie nie miałyby prawa dojść do fazy masowej produkcji. Jednak z ich brakiem łatwo nie spełnić rygorystycznych norm średniej emisji spalin (95 g/km CO2). Niestety, to jest biznes, który musi się kręcić, choćby kosztem bezpieczeństwa.
KUP KALENDARZ WRC NA ROK 2021 ZA JEDYNE 40,00 ZŁ (+GRATIS!)
Pożary są świadomie wliczonym ryzykiem
Każdego miesiąca na świecie dochodzi do samozapłonu lub eksplozji samochodu elektrycznego. Oficjalne komunikaty mówią o tym, że to odosobniony przypadek, który będzie wyjaśniany. Tak naprawdę wszyscy doskonale wiedzą o co chodzi. Technologia baterii litowo-jonowych nie wyklucza zwarcia, w wyniku którego wybucha pożar. Obecnie nie ma jednak żadnej alternatywy – no chyba, że dużo droższa. Proekologiczni politycy nie mają jednak czasu na przejmowanie się takim zagrożeniem, bo ratują klimat.
Problem w tym, że gdy samochód elektryczny zacznie się palić, to nie jest tak łatwo go ugasić. Niech przekona was o tym poniższe nagranie z 1 listopada, na którym można zobaczyć pożar Opla Amepra-e w Niemczech. Gdy strażacy polewali dymiące auto wodą, ten nagle stanął w ogniu. To też pokazuje fakt, że straż pożarna nie wie jak się gasi pożary samochodów elektrycznych. Na filmie można zobaczyć, że strażacy leją wodę m.in. pod maskę elektryka, w którym jest… bagażnik.
Jak ugasić samochód elektryczny?
Trudność w ugaszeniu auta elektrycznego polega na tym, że źródło ognia jest niezwykle trudno dostępne. To bateria, w której doszło do zwarcia, np. podczas nocnego ładowania. Ta jest często szczelnie obudowana i służby na całym świecie nie mają jasnych procedur postępowania z pożarami EV. Kluczową kwestią jest nie lanie wody na płomienie, a schłodzenie baterii. Jak można zobaczyć na nagraniu z Langenfeld, pojazd w końcu osadzono w kontenerze z wodą. Skuteczne, ale jakież kłopotliwe.
Pomijając fundamentalne kwestie bezpieczeństwa samochód elektryczny jest dziś mniej praktyczny przez długie ładowanie i krótszy zasięg. Spalinowy odpowiednik o zbliżonej wydajności jest też sporo tańszy, nawet po dopłatach. To wszystko sprawia, że skoro elektryk nie jest lepszy od auta z silnikiem Diesla, to ekoaktywiści naciskają na zakaz jednostek wysokoprężnych. Zamiast dać czas na zrobienie czegoś realnie lepszego, próbuje się nie pokonać konkurencję, a ją wyeliminować.
Dbajmy o klimat, ale zostawmy to fachowcom
Ocieplanie się klimatu to fakt naukowy, z który negują foliarze. Warto walczyć o zmniejszanie emisji dwutlenku węgla oraz innych szkodliwych związków. Dobrze byłoby jednak robić to z głową i najpierw uderzyć w największe źródła zanieczyszczeń. Niedawno z Chin do Europy wypłynął kontenerowiec z kilkoma tysiącami Tesli Model 3 na pokładzie. Takiej ilości zanieczyszczeń, jakie wygeneruje ten statek, to nowy diesel z salonu nie wygeneruje przez cały rok.
Nie spodziewam się by natchnieni przez ekoaktywistów politycy cofnęli się przed czymkolwiek. Mam jednak nadzieję, że naukowcy szybciej stworzą paliwa syntetyczne niż dojdzie do komercjalizacji baterii półprzewodnikowych. Tak zwane e-paliwa mogą bowiem od ręki skończyć z emitowaniem dwutlenku węgla przez jednostki spalinowe, w tym Diesla. Z kolei półprzewodniki mają nie wybuchać, zapewnić większy zasięg i szybkość ładowania oraz dłuższą żywotność baterii. Wolałbym, aby o kształcie motoryzacji w przyszłości decydował wyścig inżynierów i wizjonerów. Niestety, na razie decyduje biznes i wpływy polityczne.