Przy obecnych trendach proekologicznych, ewentualne plany otwierania nowych kopalń wywołują kontrowersje. Co ciekawe jedną z nich otworzy sam Elon Musk, choć ekoaktywiści powinni być z niej zadowoleni. Bez tego Tesli trudniej będzie zdobywać rynek opanowany przez auta na Diesla i benzynę.

Diesla pokona się tylko ceną

Oczywiście nie ma mowy tutaj o kopalni węgla, a wydobywaniu litu, czyli składnika baterii dla samochodów elektrycznych. Ten dobrze przewodzący pierwiastek będzie wkrótce wydobywany pionierską metodą, która pozwolić obniżyć jego koszty ok. 1/3. To ważne, bowiem wysoka cena aut elektrycznych wynika m.in. z drogich surowców do produkcji baterii. Jeśli uda się zredukować koszty akumulatorów, wówczas konsumenci mogą coraz śmielej kupować elektryki.

Dziś samochód z silnikiem Diesla czy benzynowym jest o wiele tańszy niż elektryczny odpowiednik o podobnej wydajności i gabarytach. Elon Musk zapowiedział na spotkaniu z akcjonariuszami (tzw. Battery Day), że w ciągu 3 lat chce zaprezentować autonomicznego elektryka za 25 tys. dolarów (ok. 95 tys. zł). Jednak do realizacji tego celu konieczne jest wdrożenie jest innej technologii.

Na czym polega pionierska metoda?

Wspomniałem wcześniej o pionierskiej metodzie wydobywania litu, którą Elon Musk chce zredukować koszty surowca o 33 proc. Będzie ona polegać na wydobyciu rudy z ziemi i wyodrębnienia litu. Okazuje się, że można to zrobić bardzo przyjaźnie dla środowiska z wykorzystaniem soli kuchennej i chlorku sodu. Elon Musk nie zostawi też prawie żadnych śladów po kopalniach.

Jak to możliwe? Otóż wyodrębnienie litu z zestaw wspomnianych składników będzie odbywać się bez produkcji siarczanów. Po wydobyciu litu z kawałka ziemi, ten szybko wróci na swoje miejsce. – Ziemia będzie wyglądać prawie tak samo jak przed jej wykopaniem – zapewnia Elon Musk. Na razie jednak nie jest jasne, kiedy Tesla rozpocznie prace wydobywcze. Na razie zabezpieczono prawa do wydobywania tego surowca na powierzchni 10 tys. akrów w stanie Nevada.