Wydaje się, że samochody z silnikami benzynowymi i typu Diesel swoje najlepsze czasy mają już za sobą. Wszystko wskazuje jednak na to, że pojazdy napędzane jednostkami spalinowymi w najbliższym czasie będą cierpieć bardziej, niż mogło się to początkowo wydawać. Diesel i benzyna już wkrótce mogą podrożeć, a wszystko po to, by… staniały elektryki.
Diesel i benzyna w odwrocie?
Samochody elektryczne wciąż nie sprzedają się tak, jak jak chcieliby tego ekolodzy i rządy wielu państw. Aby przyspieszyć ten proces, Niemcy i Wielka Brytania wprowadziły już program dofinansowań do zakupu elektryków.
Okazuje się jednak, że to jeszcze nie koniec. Według raportu Departamentu Transportu w Wielkiej Brytanii nowe samochody benzynowe i z silnikiem typu Diesel podrożeją wkrótce nawet o 7000 zł. Wygenerowane w ten sposób pieniądze mają być przeznaczone na granty dla tych, którzy będą chcieli swój samochód ładować, zamiast tankować.
Najnowszy pomysł obejmuje wyższe stawki VAT na samochody z silnikami spalinowymi. Dodatkowy podatek spowoduje wzrost cen nowych samochodów z benzyną i typu Diesel między 2400 a 7200 złotych.
Brak poparcia społeczeństwa
Pomysł ten narazie jest tylko bujaniem w obłokach brytyjskich rządzących, jednak jasno pokazuje, w jakim kierunku będą próbowały iść rządy wielu europejskich państw. Niestety, dodatkowy podatek na samochody spalinowe najbardziej uderzy w tych, których albo nie stać na elektryka, albo po prostu nie chcą nim jeździć.
Mimo to, Departament Transportu uważa, że taki program to najbardziej opłacalny pomysł na zachęcenie kierowców do przesiadki na elektryka. Nie trudno sobie wyobrazić, że idea ta nie spotkała się z dużym poparciem społeczeństwa.
To już się dzieje
W Niemczech posiadacze samochodów typu SUV z silnikiem Diesla będą musieli sięgnąć głębiej do kieszeni. Wszystko za sprawą nowego podatku nałożonego właśnie na tę grupę kierowców. Urzędnicy mają nadzieję, że odepchnie on kierowców od trujących samochodów i skusi do zakupu samochodu elektrycznego.
Agencja Reuters donosi, że zdaniem urzędników za niską sprzedaż elektryków odpowiedzialna jest słaba infrastruktura ładowania. Nasi zachodni sąsiedzi chcą z kolei nagradzać kierowców pojazdów elektrycznych. Jednocześnie karać tych, którzy utknęli w erze kamienia łupanego i SUV-ów napędzanych benzyną i Dieslem. Zgodnie z tym planem, już wkrótce poważnym zmianom ulegną wszystkie stacje benzynowe w Niemczech.
Na podobny ruch zdecydował się rząd Wielkiej Brytanii. Najnowszy pomysł ma pomóc w ożywianiu gospodarki po pandemii koronawirusa. Premier chce zapłacić kierowcom do 6000 funtów (30 tys. zł) za zamianę samochodu napędzanego silnikiem Diesla lub benzynowym na pojazd elektryczny.
Kierowco! Ważne zmiany dotyczące opon zimowych. Nowe przepisy i wysoki mandat już od tego roku