W miniony piątek pojawiła się informacja o tym, że policja będzie zatrzymywać kierowców, którzy przekroczą prędkość nawet o 1 km/h. Czy taki pomysł ma w ogóle rację bytu? Grupa lobbystów wystosowała petycję przeciwko temu pomysłowi, nazywając go „paskudnym chwytem i naciąganiem kierowców na pieniądze”.
Mandaty już za przekroczenie o 1 km/h?
Australijska policja poinformowała, że zamierza raz na zawsze rozprawić się z kierowcami przekraczającymi prędkość. Piraci drogowi będą zatrzymywani bez względu na to, o ile przekroczyli prędkość.
– Nie będzie żadnego minimalnego progu – powiedział kierownik krajowej drogówki. – Ograniczenie prędkości jest jasne. I to właśnie będziemy egzekwować.
W przeszłości, australijscy kierowcy, podobnie jak niemal wszyscy inni na świecie, mogli bez obaw jeździć z prędkością do 10 km/h powyżej limitu. W okresach świątecznych policja wprowadzała jednak inny limit – około 4 km/h – który obowiązywał w okresach z dużym natężeniem ruchu.
Nowe zasady uderzą we wszystkich
Działacz na rzecz bezpieczeństwa drogowego powiedział, że nowe zasady uderzą we wszystkich kierowców. A nie tylko piratów drogowych.
– To tak, jakby próbować powstrzymać napady na banki, skupiając się na drobnych kradzieżach sklepowych – przyznał.
Lobbyści wystosowali petycję, przeciwko zmianie tego przepisu.
– Każdy kierowca przestrzegający prawa i jadący na tempomacie, przekroczy limit jadąc ze wzniesienia – powiedział rzecznik lobbystów.
– Teraz na dole takiego wzniesienia będzie czekać policja, gotowa rzucić się na kierowców przekraczających prędkość o 2 km/h. To szaleństwo.
Dodał też, że ogłoszenie zmiany w piątek popołudniu było szczególnie cyniczne, a wielu kierowców planujących weekendową podróż prawdopodobnie nie dowiedziało się o tej zmianie. – Nazwijmy rzeczy po imieniu – to paskudna próba ściągnięcia pieniędzy z kierowców.
Czyste szaleństwo
Taki pomysł wydaje się być faktycznie nie na miejscu. Pomijając już kwestię zjazdu ze wzniesień, czasami po prostu przekroczenie prędkości o te parę km/h jest bezpieczniejsze i pozwala na bardziej dynamiczną jazdę.
Największym problemem przy tego typu pomysłach jest zakłamanie licznika. Wskazówka na naszej desce rozdzielczej nigdy nie pokazuje prawdziwej prędkości i jest ona zawyżana o parę km/h. W takiej sytuacji „dopasowanie” się do ograniczenia prędkości co do 1 km/h jest niemal niemożliwe. Na całe szczęście w Polsce wciąż możemy spokojnie jechać o 7-8 km/h za szybko. Przy tym nie musimy martwić się o mandat.