O tym, że supersamochody nie są idiotoodporne niektórzy muszą przekonać się na własnej skórze. Kosztowną nauczkę na całe życie doświadczył młody kierowca z Hiszpanii, który próbował driftować spektakularnym Lamborghini.
Do zdarzenia doszło wczesnym, niedzielnym rankiem w miejscowości Huelva. Policja otrzymała zgłoszenie, że drogi samochód wbił się w stację transformatorową przy rondzie. Świadkowie zeznali, że pojazd jeździł tam poślizgami. W dodatku nie byle jakim autem, bo Lamborghini Huracanem LP 610-4, którego wartość szacuje się tam na 309 tys. euro (ok. 1,36 mln zł).
Autem nie jechał właściciel
Na miejscu zdarzenia nie zastano kierowcy, bowiem ten wraz ze swoim kolegą zbiegli chwilę po wypadku. Odnaleziono ich w pobliskim szpitalu Juan Ramon Jimenez, gdzie zgłosili się z drobnymi obrażeniami. Obaj usłyszeli zarzuty stwarzania niebezpieczeństwa na drodze. Żaden z nich nie był jednak właścicielem 610-konnego Lambo, które setkę osiąga w 2,8 sekundy.
Supersamochód sprawcy pożyczył bogaty kolega. Auto nabył w styczniu. Problem w tym, że pożyczając samochód koledze, będzie miał kłopot z odszkodowaniem. Sam jednak może pozwać kumpla za zniszczenie jego samochodu. Młody, nieudolny drifter chyba się nie wypłaci do końca życia.