Kiedy miłośnicy aut spalinowych martwią się, czy diesle nie zostaną zakazane, w sektorze elektromobilnym trwa wojna, która może doprowadzić do jego paraliżu. Wychodzi wręcz na to, że branża EV może wyniszczyć się sama.
Wszystko przez starcie dwóch południowokoreańskich producentów baterii, którzy podzielili między sobą dostawy dla największych koncernów. Problem w tym, że gigant LG Chem (zaopatruje m.in. Teslę Elona Muska) pozwał mniejszego rywala SK Innovation (Volkswagen, Ford, GM) za rzekomą kradzież tajemnic handlowych. Volkswagen przewiduje, że grozi to „katastrofalną przerwą w dostawach”.
Dlaczego to może być katastrofa?
Jak informuje Reuters, Amerykańska Komisja Handlu Międzynarodowego (ITC) wydała orzeczenie wstępne, które jest korzystne dla LG Chem. Ostateczny werdykt zostanie ogłoszony w październiku 2020 r. Jeśli SK Innovation przegra, wówczas nie będzie mogła produkować ogniw akumulatorowych ani importować komponentów do nich. Kłopot polega na tym, że firma już buduje fabryki w USA, a pracę ma tam znaleźć tysiące osób.
Jednak w najgłębszym dołku są producenci jak Volkswagen, Ford czy General Motors, którzy nie będą mieć wystarczającego zapasu baterii do nowych samochodów elektrycznych. Inwestycje warte miliardy dolarów są poważnie zagrożone. Nie da się bowiem w jeden dzień zmienić dostawcy, ponieważ każdy producent ogniw musi miesiącami przygotować się do realizacji takiego projektu. Chociażby z powodu zabezpieczenia wydobycia surowców.
Czy to koniec elektryków Volkswagena?
Z pewnością koncerny, które współpracują z SK Innovation znajdą jakieś rozwiązanie, ale na razie wydaje się, że będzie one gorzkie do przełknięcia. Można sobie wyobrazić, że firma nie dostanie zakazu, a jedynie wysoką karę finansową. Nie wiadomo jak wpłynie to na kondycję i zdolności SK Innvoation oraz koszt produkcji ogniw. No a koszty są największą zmorą samochodów elektrycznych i to właśnie tego zapewne najbardziej obawia się Volkswagen czy Ford.