Pozostawienie swojego samochodu bez opieki zawsze jest stresującym przeżyciem. Wszyscy słyszeliśmy historie o pracownikach serwisów, spalających nadmiar paliwa, czy dokładających kilka przypadkowych wgnieceń i zadrapań na samochód. W tym przypadku sprawa jest jednak dużo poważniejsza. Pewne małżeństwo pojechało na wymarzone wakacje. Gdy wrócili do domu, ich warty 320 tysięcy złotych był całkowicie zdewastowany.
Wakacje zamieniły się w koszmar
8 lipca mężczyzna zapłacił 260 zł za opłatę parkingową przy lotnisku w Birmingham. Parkingowy zapewniał, że wszystkie pojazdy znajdują się w bezpiecznym, ogrodzonym terenie z całodobowym serwisem monitoringu.
Jednakże, z pomocą systemu śledzenia samochodu okazało się, że Mercedes został doprowadzony do starej zardzewiałej bramy. Dostać się do niej można było tylko za pomocą żwirowej ścieżki.
Incydent, który miał miejsce już następnego dnia, został powierzony przez kierownika firmy parkingowej. Stwierdził też, że w „geście dobrej woli” parking zapłaci za jego udział własny z ubezpieczenia. Właściciel Mercedesa naturalnie odmówił, ponieważ chciał, aby wszystkie koszty pokrył parking. Obecnie trwa dochodzenie w sprawie.
Worek pieniędzy na naprawę
Właściciel AMG GT twierdzi, że naprawienie samochodu może kosztować nawet do 100 tysięcy złotych. Obawia się też, że nie będzie w stanie pokryć swoich dodatkowych opłat ubezpieczeniowych i roszczeń.
Z samochodu skradziono maskę, przedni zderzak i wszystkie zewnętrzne światła. Właściciel obawia się również, że w samochodzie mogło dojść do uszkodzenia elektryki. O nagłym spadku wartości samochodu nawet nie ma co wspominać. Na chwilę obecną złodzieje nie zostali jeszcze złapani.