W ostatnich tygodniach spór na linii Tesla a hrabstwem Alameda budził większe zainteresowanie na świcie, niż gorąca rywalizacja sportowa dwóch drużyn. Topór wojenny wygląda jednak na to, że został zakopany. Choć zwycięzców trudno tu szukać, to jednak górą wydaje się wyszedł Elon Musk.
Tesla ze względu na rosnącą pandemię koronawirusa w Stanach Zjednoczonych, była zmuszona zamknąć swoją fabrykę. Na co dzień produkowane są w niej samochody model S, model X i model 3. Tygodnie mijały, a Elon Musk wściekał się, że wszystko to tak długo trwa.
W końcu zapowiedział, że otwiera fabrykę pod specjalnym reżimem sanitarnym. Wszystko jednak bez zgody hrabstwa Alameda, które musiało wyrazić na to zgodę. Elon Musk zapowiedział, że fabryka i tak rusza, a on jest gotowy na to, żeby go za to aresztowano. Z kolei sam postanowił złożyć pozew do sądu w związku niesprawiedliwym jego zdaniem zakazem ponownego otwarcia zakładu we Fremont.
Tesla odpuszcza
Koniec końców producent motoryzacyjny Tesla dobrowolnie wycofał pozew przeciwko kalifornijskiemu hrabstwu Alameda. Elon Musk nie wyjaśnił wciąż dlaczego zdecydował się na taki krok. Najwidoczniej nie chciał już dolewać oliwy do ognia, tylko chciał załagodzić sytuację.
Zwłaszcza że po tym jak fabrykę ruszyła a Tesla złamała zakaz, chwilę później władze hrabstwa Alameda zaakceptowały zaproponowaną przez Teslę inicjatywę otwarcia zakładów w określonym harmonogramie i reżimie sanitarnym.
W dodatku bez żadnych konsekwencji uznano fakt, że firma złamała funkcjonujące zakazy działania przedsiębiorstw, które według wcześniejszych zapowiedzi mają funkcjonować do końca maja. Wygląda więc na to, że skoro ustąpili jedno, tą samą drogą poszli i drudzy.