Kupując samochód używany musimy uważać. Jeśli cena jest zaskakująco niska, to przecież z czegoś musi to wynikać. Na pierwszy rzut oka zakup wydaje się znakomitą okazją, później okazuje się, że była to pułapka.
Nie sposób nie zacząć tego zestawienia od Porsche Cayenne. Muszę się wam przyznać – jako wielki fan niemieckiego producenta, przez pewien czas rozważałem nawet zakup Cayenne. Dlaczego? Chyba tylko dlatego, że to prawdopodobnie jedyne Porsche, które można kupić w tak przystępnej cenie. Po części płacisz za prestiż, „za logo”.
Kolejni rozmówcy jednak wybór stanowczo odradzali. Argument? Jasny jak słońce – to samochód tani w zakupie, natomiast niestety bardzo drogi w serwisowaniu. Wystarczy popatrzeć na koszt wymiany hamulców, czy jakichś czujników. Nagle robią się spore koszty za pozornie błahe wymiany i naprawy, nie mówiąc o tych poważniejszych. Do tego mocno ryzykowny silnik V8… i nie oszukujmy się – sylwetka jednak odrobinę odbiegająca od standardów Porsche.
Tanie w zakupie… drogie w serwisowaniu
Saab to kolejny ciekawy producent, słynący w przeszłości z solidności i tworzenia bardzo wytrzymałych samochodów. Model 9-5 jest zachęcający – taki w dobrym stanie kupimy już za 7 tysięcy złotych. Ale… awarie mogą was wykończyć. Jeśli Saab zacznie się psuć, robi się problem. Niewielki dostęp do części, niewielu fachowców znających się na samochodzie, często pojawiająca się rdza. Strzał w dziesiątkę? No cóż, chyba nie do końca…
Kolejny samochód, przy którym trzeba uważać, to Jaguar X-Type. Marka na pierwszy rzut oka mocno prestiżowa, a tutaj dostajemy maszynę do kupienia nawet za 10 tysięcy. Ale trzeba uważać… Trudno dostępne i drogie części, awaryjny silnik dieslowski, ciasne wnętrze. Można wybrać silnik V6, ale tutaj musimy pogodzić się z workiem pieniędzy przeznaczanym na paliwo i na osiągi słabsze, niż te oferowane przez konkurencję.
Ach to zawieszenie…
Mercedes-Benz Klasy S W220. Na pierwszy rzut oka wielki luksus i komfort za cenę… 10 tysięcy! Wygląda naprawdę bardzo sensownie, ale co z tego? Kiedy pojawią się problemy, będą nas sporo kosztowały. Najczęstsze to skomplikowane zawieszenie, czy awarie kompresora. Generalnie – trzeba uważać, bo nagle ceny napraw robią się kosmiczne.
Limuzyna o której niegdyś wszyscy marzyli? Audi A8. Generacja z dopiskiem D3 ma jeden bardzo poważny mankament, a więc pneumatyczne zawieszenie. Amortyzatory kupimy tu za bagatela 20 tysięcy złotych, czyli tyle, ile wydamy na kolejny egzemplarz samochodu. W razie wypadku, czy też poważniejszych uszkodzeń, koszty naprawy są naprawdę koszmarne.
Kolejna limuzyna w naszym zestawieniu to Citroen C6. Samochód kupimy nawet za 13 tysięcy złotych, co jak za auto, które kiedyś jeździło we flocie prezydenta Francji, wydaje się atrakcyjną ceną. Ale co kiedy pojawią się awarie? Siłownik zawieszenia to koszt 2 tysięcy, reflektor – 3 tysiące, remont automatycznej skrzyni – kolejne kilka tysięcy. I następne, i następne…
Bardzo często w takich zestawieniach umieszczany jest Volkswagen Phaeton. Dobrze wyglądający, komfortowy… ale co z tego. Phaeton sukcesu nie odniósł. Kupimy go teraz nawet za 16 tysięcy. Ceny poszczególnych modeli zmalały po latach nawet o 90%. Nowy miech pneumatyczny? 11 tysięcy. Skrzynia biegów i sprzęgło? 7 tysięcy. I tak dalej, i tak dalej…
Da się… ale po co?
Podsumowując – jasne, da się tanio kupić ciekawy, klasyczny model. Da się posmakować luksusu oferowanego przez znanych producentów za stosunkowo niewielką cenę. I nie ma w tym nic złego, wiele takich samochód ma swoich zwolenników, ba – zdarzają się przypadki, że kierowcy użytkują takie auta kilka lat, a z nimi absolutnie nic się nie dzieje. Wszystko to jest jak najbardziej możliwe.
Natomiast co wtedy, kiedy pojawią się awarie? Nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć jak drogie są części do Porsche, nie trzeba nikomu tłumaczyć, że skomplikowanego zawieszenia nie wymienimy za tysiąc złotych, nie trzeba nikomu tłumaczyć, że jeśli coś straciło nawet 90% swojej pierwotnej wartości, to coś musi być z tym wyraźnie nie tak. Dlatego przy zakupie używanego samochodu uważajcie. Uważajcie też na „okazje” i pamiętajcie – niska cena skądś się przecież bierze.