Szerokim echem odbił się wywiad dla „Rzeczpospolitej”, którego udzielił wiceminister rozwoju. Andrzej Gut-Mostowy określił gdzie, jeśli w ogóle, Polacy będą mogli pojechać na urlop.
Rząd rozważa otwarcie granic, aby umożliwić urlop w krajach Grupy Wyszehradzkiej. Tym samym rodacy być może będą mogli wypocząć na terenie Czech, Słowacji i Węgier. – Ryzyko zachorowania nie jest tam dziś tak duże jak na zachodzie Europy czy w Stanach Zjednoczonych – stwierdził wiceminister w rozmowie z „Rz”.
Czy można wrócić do PRL-u?
To dobrze, że rząd ostrożnie analizuje luzowanie każdego obostrzenia, by nie przyspieszyć fali zachorowań na COVID-19. Masowe wypuszczanie Polaków do Włoch czy Hiszpanii wydaje się dziś mało odpowiedzialne. Jednak nie jestem pewien, czy w dzisiejszych czasach możliwe jest ograniczenie liczby wakacyjnych destynacji.
Trąca to czasami komunistycznymi, gdy uczciwy obywatel mógł spędzić zagraniczne wakacje w krajach bloku wschodniego. Jeśli jednak przejdziemy samochodem przez południową granicę to, czy jest jakaś gwarancja na to, że Polacy zatrzymają się tylko w państwach Grupy Wyszehradzkiej? Nie ma żadnej, jeśli wszystkie kraje nie nawiążą w tej kwestii współpracy.
Każdy po swojemu
Dziś nie ma jednolitej polityki dotyczącej zapobieganiu rozprzestrzeniania się koronawirusa. Każdy kraj ma własne zasady, dostosowane do gospodarki, strategicznych celów, które nie zawsze są zbieżne między Polską, Czechami, Słowacją i Węgrami.
U naszych sąsiadów bądź „bratanków” nie wszystkie granice są zamknięte. Co będzie stało na przeszkodzie, aby z Węgier ruszyć na Rumunię do Bułgarii (która swoją drogą ma mało zachorowań)? Czy ktoś będzie zawracał Polaków na bramkach, którzy będą chcieli dojechać do ukochanej przez rodaków Chorwacji? Polska może dogadać się z Viktorem Orbanem, ale to z kolei grozi paraliżem przejść granicznych.
Komu będzie zależało, ten dotrze
Umówmy się, zawsze znajdzie się jakaś dziura, przez którą będzie można „uciec” poza wyznaczone przez polityków granice. Nawet jeśli będzie można wybyć tylko autokarem lub samolotem, to momentalnie znajdą się sposoby na dalszą podróż z krajów Grupy Wyszehradzkiej. Dlatego granice można otworzyć lub zamknąć.
Jedyna nadzieja w rozsądku Polaków (taki żart) lub przemyślanej polityce wobec wracających. No bo co można zrobić, jeśli ktoś faktycznie pojedzie do tej Chorwacji czy Grecji? Będzie mandat, chłosta, dłuższa kwarantanna? Szkoda prądu na blokowanie czegoś, czego się nie powstrzyma. Rzeźbienie przez władze zagranicznych wakacji na wzór PRL-owski nie ma sensu, bo zaraz ludzie będą mówić, że „za komuny było lepiej”.