Trzy lata temu kursant oblał egzamin na prawo jazdy przez błąd, którego jak uważał nie popełnił. Egzaminatorka uznała, że kandydat nie włączył lewego kierunkowskazu przy wjeździe na rondo, a powinien to uczynić. Mimo że kolejne instancje stwierdzały, że kierowca nie musi tego robić, kobieta obstawała przy swoim zdaniu. Sprawa w końcu zaszła do Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Sytuacja miała miejsce dokładnie w kwietniu 2017 roku. Mężczyzna dwa razy nie włączył lewego migacza wjeżdżając na rondo. Egzaminatorka jasno stwierdziła, że jest to drugi błąd i oblała kierowcę. Ten jednak zaskarżył jej decyzję do Samorządowego Kolegium Odwoławczego.
SKO stanęło po stronie egzaminowanego, a w uzasadnieniu napisano, że kierowca wjeżdżający na rondo „zachowuje swój dotychczasowy kierunek ruchu” i nie musi sygnalizować skrętu. Taka decyzja Samorządowego Kolegium Odwoławczego podrażniła ego kobiety i to ona postanowiła teraz dochodzić swoich racji.
Egzaminatorka postanowiła zaskarżyć wyrok do najwyższej instancji, czyli Naczelnego Sądu Administracyjnego. Ten jednak potwierdził orzeczenia wcześniejszych instancji i oddalił skargę. Tym samym egzamin został prawomocnie unieważniony. Wcześniej podobną decyzję wydał również wojewódzki sąd w Gliwicach.