Kierowca polskiego tira stworzył śmiertelnie zagrożenie, gdy próbował wyprzedzić cebularza z PKS-u

Kierowca polskiego tira stworzył śmiertelnie zagrożenie, gdy próbował wyprzedzić cebularza z PKS-u

stop-cham3

Podaj dalej

Wrzucanie do Internetu filmów z bulwersującymi manewrami innych kierowców bywa nieprzemyślana. Czasem może to doprowadzić do napiętnowania samych nagrywających.

Ostatnio taki przykład można było zaobserwować przy wideo z 29 stycznia 2020 r. pokazującym nieodpowiedzialną jazdę prowadzącego autobus. Mężczyzna celowo przyspieszał, gdy tir próbował go wyprzedzić. To ewidentna złamanie przepisów ruchu drogowego.

Kodeks drogowy, II-3. Ruch pojazdów, Art. 24, pkt 6: Kierującemu pojazdem wyprzedzanym zabrania się w czasie wyprzedzania i bezpośrednio po nim zwiększania prędkości. […]

Jednak jak widać na filmie umieszczonym na dole tego artykułu, kierowca tira nieco zbyt optymistycznie podszedł do swojego manewru. Słychać, że zarzucił prowadzącemu autokar jazdę 60 km/godz., ale przy ograniczeniu dla ciężarówek do 70 km/godz. (na drogach jednojezdniowych na obszarze niezabudowanym) powinien mieć świadomość jak długo mu to zajmie.

W efekcie, przed końcem próby wyprzedzania pojawiają się m.in. podwójna linia ciągła. O ile za pierwszym razem kierowca tira słusznie ustępuje, o tyle za drugim razem (od 1:00) chciał zostawić w tyle autobus niemal za wszelką cenę. Przy ponownym przyspieszaniu podczas wyprzedzania zrodziło to ekstremalnie niebezpieczną sytuację.

Prowadzący ciężarówkę nie odpuścił, gdy chwilę po rozpoczęciu manewru pojawił się zakaz wyprzedzania. Widząc, że nie zdoła przed wysepką na powrót na swój pas, kierowca zawodowy decyduje się na kontynuowanie jazdy na przeciwległym pasie ruchu. Robi to nawet na przejściu dla pieszych, co było już naprawdę przerażające.

Wiele osób zapyta się „co niby miał zrobić?”. Choć kierowca autobusu celowo utrudniał jazdę, to mimo wszystko ten fragment trasy nie był odpowiednim miejscem na ściganie się obu pojazdów. Kierowca tira miał możliwość odpuścić, próbować wcześniej wrócić na swój pas za autokarem. Podjął jednak ogromne ryzyko, dla którego nie ma usprawiedliwienia.

Prawda jest taka, że gdyby świadkiem całego zajścia była policja, to rejestrujący jazdę byłby w poważniejszych tarapatach. Tym razem nikt nagle nie wyszedł na przejście dla pieszych, ale była to niepotrzebna loteria. Zwłaszcza, że chwilę potem, autokar i tak zatrzymał się na przystanku.

Przeczytaj również

Redakcja WRC News

Redakcja WRC News