Różni producenci różnie próbują zabezpieczyć swoje interesy w przypadku limitowanych wersji samochodów. Nie inaczej było z Fordem, który konkretnie uwarunkował sprzedaż swojego modelu GT. Teraz w końcu samochody trafiają na rynek wtórny.
Kiedy producent wydaje na rynek samochód o bardzo ograniczonej dostępności, zawsze stara się w konkretny sposób uwarunkować zasady kupna. Przykład? Nabywając niektóre modele Ferrari, Porsche, czy McLarena trzeba było udokumentować, że wcześniej posiadało się już kilka aut tej samej marki.
Ma to służyć ochronie interesów producentów. To pozwala im na ochronę przed podstępnymi handlarzami, którzy czekają na zbicie fortuny na pośrednictwie sprzedaży w przypadku samochodów, które mają potencjał na stanie się legendami. Również Ford postanowił odpowiednio zabezpieczyć się przy swoim modelu GT.
Ford GT powrócił w 2016 roku. Następca legendy światowej motoryzacji od razu wzbudził ogromne zainteresowanie. Oczywiście Ford przewidział, że samochód może osiągać niewiarygodną wartość na rynku wtórnym, więc postawił na surową selekcję klientów, dla których wyprodukowano łącznie 1350 modeli.
Chętnych było oczywiście zdecydowanie więcej. Część osób musiała niestety obejść się smakiem. Ford GT trafił m.in. do Jeya Leno, Amy MacDonald, Zaka Browna, kierowcy wyścigowego Dario Franchittiego, czy też youtubera Shamee150. Przy zakupie należało podpisać jednak lojalkę mówiącą o tym, że samochodu nie można wystawić na sprzedać przez dwa lata od zakupu.
Taką umowę złamał John Cena. Gwiazda amerykańskiej popkultury, aktor i zapaśnik sprzedał samochód, po czym Ford podał go do sądu i sprawę wygrał. Cena musiał zapłacić ogromne odszkodowanie, które następnie Ford przeznaczył na cele dobroczynne.
Na początku 2020 roku mija termin, w którym pierwsi właściciele mogą sprzedawać swoje auta. Osiągają one zawrotne ceny. Pierwotnie Ford GT kosztował u producenta 450 tysięcy dolarów. Teraz, na rynku wtórnym sprzedano już jeden egzemplarz za ponad 920 tysięcy, kolejne za odpowiednio 1,2 oraz 1,5 miliona dolarów!