Nieważne czy chodzi o paliwożerne silniki V8, czy bzyczące napędy elektryczne – producenci samochodów czują oddech konkurencji na karku i walczą o klientów. Ale nie o takich zwykłych klientów, lecz o tych, którzy oddali się w objęcia największych rywali. Jeśli ktoś posiada np. Forda Mustanga, to może liczyć na nowego Chevroleta Camaro w okazyjnej cenie. I dobrze, niech producenci walczą na noże!
Kiedyś była taka promocja w jednym z amerykańskich sklepów: jeśli zniszczyłeś swoją prywatną konsolę Microsoftu, to dostawałeś w zamian konsolę Sony (czy jakoś na odwrót). Takie rzeczy mógł wymyślić tylko naród, który odpowiada za tzw. Black Friday. Nie wiem, jak taki zabieg nazywa się w języku marketingu, ale chciałbym go widywać również u nas.
Chevrolet kusi właścicieli Mustangów
W świecie motoryzacji nikt na szczęście nie każe nam rozbijać swoich prywatnych samochodów, żeby otrzymać zniżkę na nowe. Ale i tak jest ciekawie.
Ostatnio mówiło się, że Chevrolet wycofa z produkcji swój flagowy model Camaro ze względu na kiepską sprzedaż. Taki scenariusz wciąż nie jest wykluczony, ale Chevy nie rzuca jeszcze ręcznika na matę. Ponieważ ich największym rywalem jest świetnie sprzedający się Ford Mustang, postanowili pójść na otwartą wojnę właśnie z tym modelem.
https://testsite.wrc.net.pl/genialna-reklama-chevroleta-na-55-urodziny-forda-mustanga-video
Amerykanie z Chevroleta postanowili, że zaoferują nabywcom Mustanga rabat w wysokości blisko 10 tys. zł (2500 USD) na Camaro MSRP z 2019 r. Klient musi być aktualnym właścicielem lub najemcą Forda przez co najmniej 30 dni przed zakupem. Samochód nie może być też wzięty leasing. Co istotne, oferta jest ważna tylko do końca tego miesiąca.
Dzięki tej promocji Amerykanie mogą kupić Camaro w „najbiedniejszej” wersji już za równowartość 92 tys. złotych. Co na to Ford? Ceny nowego Mustanga zaczynają się od 105 tys. zł, ale Ford raczej nic sobie z tego nie zrobi, bo wie, że Chevy ma nóż na gardle.
Jaguar stawia się Elonowi Muskowi
Podkupywanie klientów odbywa się także na gruncie samochodów elektrycznych. Elon Musk i jego Tesla zawojowali rynek samochodów na baterie, spychając do kąta uznanych producentów. Jaguarowi najwyraźniej nie podoba się taki stan rzeczy.
Promocja oferowana przez Chevroleta wydaje się żartem na tle tego, co przygotował Jaguar. Zachodni dziennikarze donoszą, że „Jag” w odpowiedzi na kiepską sprzedaż elektrycznego modelu I-Pace (szczególnie w Stanach Zjednoczonych) postanowił sięgnąć po klientów Tesli. Rabat na ten samochód ma wynosić blisko 12 tys. zł (3000 USD). Na rabat mogą liczyć posiadacze Modelu S, Modelu X lub Modelu 3.
LOL $3,000 “Tesla conquest” incentive: if you have a Tesla, you get 3k off.
You don’t want Tesla customers. They have high standards. You want gas car buyers. This is why their marketing strategy is failing. pic.twitter.com/JgAnmSZJyj
— Steve Jobs Ghost (@tesla_truth) August 13, 2019
Rabat dla klientów Tesli to jedno, ale Jaguar oferuje też dodatkowe zniżki w wysokości 5000 USD i 7000 USD, które łączą się ze sobą. Wychodzi więc na to, że I-Pace’a można kupić nawet z rabatem 15 000 USD (59 tys. zł). Elektryczny Jaguar zadebiutował w USA z ceną 69 850 USD, więc promocja wygląda zawrotnie. Komentatorzy mówią, że Jaguar ma do zaoferowania świetne auto, ale jego mankamentem w porównaniu do Tesli jest brak dedykowanych ładowarek i gorszy serwis techniczny.
Dla klientów to tylko dobrze
Czy sprzedaż I-Pace’a gwałtownie wzrośnie a Camaro poprawi swoją statystykę do końca miesiąca? Tego nie wiadomo, ale jedno jest pewne – dla klientów taka konkurencja między markami to sytuacja typu win-win. Życzyłbym sobie czegoś podobnego na rodzimym gruncie.
Przypomnijmy, że polski rząd planuje dofinansowywać zakup elektryków, których cena nie przekracza 125 tys. zł. Czy nie byłoby miło, gdyby taka Tesla – która nie łapie się na rządowe dofinansowanie – zaoferowała klientom w Polsce specjalne rabaty? Oczywiście, że byłoby świetnie, ale na razie można o czymś takim tylko pomarzyć. Niestety nie jesteśmy jeszcze rynkiem, o który chcieliby się bić producenci tego kalibru.
Publikujemy unikatowy kalendarz. Odlicza czas do… śmierci silników spalinowych