Wśród fajnych rzeczy, które możesz sprawić sobie w cenie oscylującej wokół 4-5 mln złotych (poza willą, czy ogromnym apartamentem), pochodzący z 1965 roku Aston Martin DB5 shooting brake jest zdecydowanie rzeczą najfajniejszą.
Rzadki, fantastyczny pojazd już wkrótce trafi na aukcję.
Ten konkretny egzemplarz DB5 shooting brake jest jednym z 12, jaki kiedykolwiek wyjechał z fabryki. Wszystko za sprawą Davida Browna, który w roku 1947 został właścicielem Astona. Człowiek o inicjałach D B był ponoć wściekły, że jego służbowy samochód jest niepraktyczny.
W ofercie domu aukcyjnego RM Sotheby czytamy:
Zapalony sportowiec Brown, poczuł się sfrustrowany swoim samochodem służbowym, gdy zdał sobie sprawę, że nie zmieściłby swojego sprzętu do polo w bagażniku. Co gorsza, jego pies myśliwski żuł skórzane siedzenia. Według opowieści, Brown wpadł na posiedzenie zarządu, w którym uczestniczyli również niektórzy z jego inżynierów. Położył swojego psa myśliwskiego na stole i powiedział „Zbudujcie mi coś, w czym i on będzie mógł usiąść”.
Szczerze, na jego miejscu zrobilibyśmy dokładnie to samo.
Z 12 shooting brake’ów które powstały tylko cztery mają kierownicę po właściwej stronie. I ten konkretny egzemplarz należy do tych szczęśliwców.
Samochody były podobno bardzo drogie i pracochłonne w budowie. RM Sotheby twierdzi, że konstrukcję dachu trzeba było wyciąć i wydłużyć za pomocą konstrukcji stalowych z jednoczęściową klapą przymocowaną z tyłu.
Mówi się, że cały proces kosztował ok. dwa razy więcej niż średnia cena angielskiego domu. Chyba było warto – widzieliście to wnętrze?