Na kilka dni przed tysięcznym wyścigiem w historii F1 – Grand Prix Chin, pojawiły się kolejne wątpliwości co do kwestii legalności silników Ferrari.
Szybkość zespołu z Maranello na prostych odcinkach cały czas wzbudza w padoku podejrzenia. Różnice są tak duże, że zaczynają się pojawiać nowe pytania co do legalności samochodów Charles’a Leclerc’a i Sebastiana Vettela. Najwięcej wątpliwości ma zespół Red Bulla. Szef ekipy z Milton Keynes Christian Horner i projektant bolidu Adrian Newey, poddają pod wątpliwość to, czy skonstruowana przez Włochów jednostka jest zgodna z obowiązującym regulaminem.
I faktycznie można mieć co do tego wątpliwości, gdy spojrzy się na czasy, które kierowcy Ferrari notowali na prostych w Bahrajnie. Jeszcze większy znak zapytania można postawić ze względu na fakt, że regulamin jest tak skonstruowany, że inżynierom odpowiedzialnym za architekturę jednostek ciężko byłoby znaleźć jakąś lukę. Coś jednak najprawdopodobniej jest na rzeczy.
Robert Kubica na specjalnym plakacie z okazji 1000. wyścigu w historii F1
Ferrari na prostych w Bahrajnie były szybsze od konkurencji prawie o 0.5 sekundy. Wyniki z GPS również nie pozostawiają wątpliwości. Przewaga na poziomie pół sekundy to nawet 40 KM dodatkowej mocy.
„Sądziliśmy, że FIA załatała jużwszystkie dziury w regulaminie” mówił dla Auto Motor und Sport Adrian Newey, który jest autorem projektu bolidu Red Bulla. Ciekawą teorię postawił szef zespołu Christian Horner sugerując, że wiele może zależeć również od paliwa dostarczanego dla Ferrari przez koncern Shell. „Paliwo z garażu Ferrari pachnie jak sok grejpfrutowy” – stwierdził Horner.