Ubiegłoroczny protest policji trwający od lipca do listopada sprawił, że do budżetu Państwa wpłynęło niemal 300 mln złotych mniej, niż w roku poprzednim.
Jedną z form ówczesnego protestu było niewypisywanie przez drogówkę mandatów w sytuacjach, gdy można było dać pouczenie. Policjanci domagali się podwyżek o 650 zł, powrotu do poprzedniego systemu emerytalnego i odmrożenia waloryzacji pensji. Udało się dojść do porozumienia z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Administracji dopiero gdy nastąpiła druga faza protestu – fala zwolnień lekarskich wśród policjantów.
Z danych Izby Administracji Skarbowej w Opolu zajmującej się rozliczaniem mandatów wystawianych w całym kraju wynika, że spadek jest kolosalny. W porównaniu z 2017 rokiem w 2018 policja wystawiła dokładnie 2 357 244 mandatów mniej, a wpływy z tego tytułu były o 273,24 miliona zł niższe. Dla przykładu w lipcu drogówka wystawiła o 323 tys. mniej mandatów niż w 2017 roku. Z kolei w sierpniu różnica sięgnęła 381 tys.
Rafał Jankowski z NSZZ Policjantów: Odwróciliśmy podczas akcji protestacyjnej proporcje ilości pouczeń do mandatów. Moim zdaniem wartością dodaną tego protestu było pokazanie, że nie bezwzględne „represjonowanie” ma wpływ na bezpieczeństwo na drogach i zachowanie porządku prawnego. Policja jest po to, by pomagać i chronić, a nie nabijać PKB i dosypywać do kasy państwa. Oczywiście mandatu nie unikną szaleńcy na drogach i recydywiści notorycznie łamiący przepisy i stwarzający zagrożenie dla innych.